Pamiętacie, jak pokazywałam Wam nowości z drogerii Cocolita.pl? Ogromne Wasze zainteresowanie wzbudziły wtedy kosmetyki Freedom Makeup, marki bliźniaczej Make Up Revolution :) W <TYM> poście pokazywałam Wam szminki z serii Pro Lipstick, a dziś przyszedł czas na bronzer i mini paletkę cieni.
Jeśli chodzi o paletkę, była to przemyślana decyzja. Szukałam czegoś małego, w brązach i beżach, co mogłabym wrzucić do kosmetyczki podróżnej i nie taszczyć ze sobą wielkich palet, które zajmują dużo miejsca i łatwo mogą się zniszczyć. Bronzer natomiast skusił mnie ze względu na swój ładny wygląd. Tylko i wyłącznie :D Nie myślałam o tym, czy mi się przyda, czy będę z niego zadowolona... Odezwały się moje srocze zapędy. Na szczęście wcale się nie zawiodłam!
Bronzer Purr to nic innego, jak mozaika wypiekanych pudrów w trzech odcieniach, które tworzą drapieżny wzór panterki :) Przypomina mi trochę bronzer Africa z W7, który swego czasu był popularny w blogosferze. Na pierwszy rzut oka wygląda na chłodny odcień (przynajmniej taki wydawał mi się przy oglądaniu zdjęć na stronie), ale w rzeczywistości to ciepły, różowo-brązowy puder, pięknie rozświetlający skórę. Bez chamskiego brokatu, z mikroskopijnymi drobinkami. Nie mogę powiedzieć, że tworzy taflę, ale efekt, jaki daje, bardzo mi się podoba.
Paleta cieni Mattes Kit to uniwersalne, chłodne brązy i beże, za pomocą których można wyczarować zarówno delikatny, dzienny makijaż, jak i ciemne, wieczorowe smokey. Sześć mniejszych cieni to maty, a jeden, większy (ten po prawej) ma delikatny błysk. Jestem mile zaskoczona pigmentacją - cienie wypadają naprawdę nieźle, nawet bez bazy :) Nakładają się bez problemu, nie osypują i nie bledną w ciągu dnia.
Na zdjęciu powyżej swatche wszystkich odcieni, oczywiście nałożonych na sucho, bez bazy. Najczęściej używam dwóch najciemniejszych brązów i jasnej brzoskwinki (drugi kolor od lewej). Na powiece prezentują się pięknie, dobrze rozcierają i łączą ze sobą, nie robią plam i nie zbierają się w załamaniu powieki. Uważam, że jest to paleta idealna na jesień :) Latem lubię bardziej poszaleć z kolorami, a brązy i beże są uniwersalne i dobre na każdą okazję.
Bronzer na zdjęciu poniżej wyszedł trochę blado, bo aparat zjadł kolory, ale w rzeczywistości jest ciepły, bardziej brązowy i ciemniejszy. Jest bardzo miękki w nakładaniu i nie robi plam. Mogę go nabrać na pędzel tyle, ile chcę, a i tak wiem, że nie zrobię sobie "kuku" na twarzy. Idealnie nadaje się do podkreślania kości policzkowych, ale też do delikatnego konturowania. Jestem z niego mega zadowolona!
Kosmetyki Freedom Makeup to dla mnie miłe zaskoczenie. Są idealnie dla tych, które oczekują dobrej jakości za niską cenę i szukają ciekawych zestawień kolorystycznych. Oferta tej marki jest naprawdę szeroka i myślę, że każda z nas znajdzie coś dla siebie :)
Bronzer i paletka kosztują 12,50 zł, a do nabycia są obecnie w drogerii COCOLITA. Dokładniej <TU> i <TU>.