Matowe pomadki to najmodniejszy w tym sezonie trend makijażowy. Firmy co rusz prześcigają się we wprowadzaniu na rynek matowych produktów do ust, w coraz to ładniejszych kolorach. Niedawno serię matowych szminek wypuściło także KOBO, z czego bardzo się ucieszyłam, bo marka jest łatwo dostępna i tania, a w ich asortymencie znalazłam już kilka perełek :)
KOBO Matte Lips to pomadki zapewniające ustom trwałe, satynowo-matowe wykończenie i pełne nasycenie kolorem. Połączenie specjalnie dobranych polimerów oraz składników aktywnych pozwala ustom utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia, jędrności oraz wygładzenia.Wysoka zawartość pigmentów oraz długotrwała formuła sprawia, że produkt długo utrzymuje się na ustach. Producent twierdzi, że po aplikacji usta należy odbić chusteczką, w celu utrwalenia matowego efektu. Seria składa się z sześciu najmodniejszych kolorów, zobaczcie same:
Szminki, jak na maty, są dość kremowe i ładnie rozprowadzają się na ustach. Pigmentacja jest naprawdę powalająca, a kolor nie ściera się i nie blednie nawet po odciśnięciu nadmiaru na chusteczce. Na wargach trzymają się spokojnie 3-4 godziny bez jedzenia i picia, potem zaczynają równomiernie się "zjadać". Jak na taką cenę (15,99 zł), to naprawdę niezły wynik i uważam, że warto przyjrzeć im się bliżej :) Żeby nie było tak pięknie, dodam jeszcze, że lekko wysuszają usta, ale to normalne przy matowych szminkach.
Wspomnę jeszcze o opakowaniach, które są naprawdę przepiękne i spodobają się każdej dziewczynie :) Matowe, z wyciętym wzorem kwiatowym, na górze przezroczyste, co pozwala na podejrzenie koloru. Szminka dobrze trzyma się w dłoni, nie wyślizguje się, a materiał, z jakiego wykonano opakowania jest na tyle trwały i solidny, że nie niszczy się nawet po wrzuceniu pomadki luzem do torebki.
Przyjrzyjcie się bliżej wszystkim odcieniom z serii Matte Lips - jest na co patrzeć! Kolory są naprawdę niespotykane i piękne i myślę, że każda z Was znajdzie coś dla siebie:
401 La Madeline - typowy nudziak. Róż przełamany brzoskwinią, idealny na co dzień.
402 Saint Tropez - nasycony, wręcz neonowy, jasny róż. Będzie świetny na lato i wiosnę :)
403 Cannes - klasyczna, pomidorowa, chłodna czerwień. Na wieczorne wyjścia i na randkę :)
404 Monaco - jasny fiolet. Na co dzień raczej się nie nadaje, ale do artystycznych makijaży jak najbardziej :)
405 Nicea - ciemny, śliwkowy fiolet. Mój ulubieniec z tej serii. Wcześniej nie mogłam się przekonać do ciemnych ust, a ten kolor idealnie mi pasuje :)
406 Croix - burgundowa, ciemna czerwień/bordo. Lepiej ten kolor obrazują zdjęcia poniżej :) Jest piękny i równo się rozprowadza, nie robiąc smug i prześwitów.
Powyżej pokazałam różnicę pomiędzy szminką nałożoną na świeżo, a odciśniętą na chusteczce. Moim zdaniem w macie wygląda lepiej, ale to kwestia gustu :) Najbardziej podobają mi się dwa najciemniejsze kolory, ale gdy zrobi się cieplej, z pewnością sięgnę też po Saint Tropez i Cannes. A Wam, które najbardziej się podobają?