Quantcast
Channel: Kosmetyczne sekrety
Viewing all 98 articles
Browse latest View live

NOWOŚĆ! Pudry Lirene - City Matt i Shiny Touch

$
0
0
Odkąd zaczęłam używać pudru sypkiego z Kryolanu, wszelkiego rodzaju pudry prasowane poszły w odstawkę. Anti-Shine spełnia wszystkie moje oczekiwania, więc nie szukałam niczego nowego. Do czasu, aż w moje ręce nie wpadły makijażowe nowości od Lirene, czyli pudry z serii City Matt i Shiny Touch :) Podkład City Matt uwielbiam, więc i w pudrach pokładałam duże nadzieje. Czy i tym razem nie zawiodłam się na naszej polskiej, rodzimej marce?


City Matt to seria mineralnych pudrów matujących w trzech odcieniach: 01 transparentny, 02 naturalny i 03 beżowy. Shiny Touch to dwie mozaiki - jedna składająca się z różu i bronzera, druga z kilku odcieni rozświetlaczy. Wszystkie zapakowane w plastikowe, aczkolwiek eleganckie, okrągłe pudełeczka, zamykane na klik. Trochę bałam się wrzucić puder do torebki, ale na szczęście nic mu się nie stało :) Fakt, pudełko trochę się porysowało, ale sam kosmetyk nie ucierpiał nawet w najmniejszym stopniu. 




Skupmy się najpierw na serii Shiny Touch. Różo-bronzer to kompozycja ciepłych odcieni, których można używać zarówno zmiksowanych, jak i solo. Ja preferuję raczej pierwszą opcję, bo po zmieszaniu kolor jest naprawdę piękny (zobaczcie na swatche). Na twarzy wygląda naturalnie, gdyż nie jest to typowy mat - określiłabym go raczej jako satynowy. Rozświetlacz natomiast jest bardzo jaśniutki, ale po nałożeniu ładnie wtapia się w skórę, tworząc efekt błyszczącej tafli


Oba pudry są bardzo mięciutkie, nie osypują się, nie pylą, bezproblemowo rozprowadzają się na skórze, nie robią nieestetycznych plam i nie migrują po twarzy w ciągu dnia. Są idealne nawet dla początkujących dziewczyn, które dopiero uczą się konturowania i nie za bardzo wiedzą, jak się z takimi kosmetykami obchodzić :) Bronzer jest dobrze napigmentowany, ale odcień jest na tyle bezpieczny, że nie można zrobić sobie nim krzywdy. Utrzymują się na twarzy około 6-8 godzin, potem zaczynają lekko "blednąć". Zaznacze jednak, że mam cerę mieszaną w kierunku suchej, więc może na innych trzymałyby się jeszcze lepiej.




Pudry City Matt to absolutny must have tych z Was, które polubiły się z podkładem z tej samej serii. Jeśli macie problemy z błyszczeniem, ten duet utrzyma Waszą cerę w ryzach naprawdę długi czas! :) Idealnie matowią skórę, wygładzają ją i sprawiają, że wygląda niemalże idealnie. Nie jest to taki kredowy, tępy mat, bo wszystkie trzy kolory mają w sobie niewielką ilość rozświetlających drobinek, ale uwierzcie mi, że na twarzy naprawdę wygląda to dobrze. Dużo lepiej, niż pudry typowo matujące (ryżowy, bambusowy itp.). 


Pudry City Matt, tak samo jak mozaiki z serii Shiny, są mega mięciutkie i jedwabiste, więc bez problemu rozprowadzają się na twarzy. Mam wrażenie, że dzięki swojej konsystencji będą bardzo wydajne, bo na pędzel nabiera się taka ilość, jakiej potrzebuję, a bardzo mało kosmetyku ląduje na ubraniach i podłodze (w przypadku pudrów sypkich niestety to jest problem). Są delikatnie perfumowane, ale zapach jest bardzo przyjemny i w żadnym wypadku nie przeszkadza podczas wykonywania makijażu. Efekt matowej skóry utrzymuje się około 4-5 godzin, potem muszę wykonać poprawki. Nie jest to może świetny wynik, ale puder przynajmniej nie zbiera się w załamaniach i nie wchodzi w pory - po prostu zaczynam się mocniej świecić :)


Jeśli chodzi o kolory, dla mnie idealny jest w tym momencie 02. Jedynka jest transparentna, ale lekko bieli, więc używam jej tylko z za ciemnymi, utleniającymi się na twarzy podkładami, żeby je lekko rozjaśnić. Trójka również wygląda bardzo ładnie, ale mam wrażenie, że dla mnie jest obecnie trochę zbyt żółta. Dwójka dosłownie wtapia się w moją cerę, co zresztą widać na poniższym zdjęciu:

I na koniec jesienny makijaż, który wykonałam przy użyciu trzech nowości od Lirene :) Oba kolaże można powiększać - wystarczy na nie kliknąć. Zdjęcia po prawej były robione z lampą, żeby uzmysłowić Wam, jak rozświetlacz odbija światło, a także jak wygląda mat uzyskany dzięki pudrowi. 



Do wykonania makijażu użyłam: 
Twarz: Revlon Colorstay 180, Korektor Astor Skin Match nr 02, Puder Lirene City Matt nr 02, Mineralny bronzer z różem Lirene Shiny Touch, Mineralny rozświetlacz Lirene Shiny Touch
Usta: Wibo Lip Lacquer nr 05
Oczy: Cienie z paletki Death By Chocolate I Heart Makeup, L'Oreal Super Liner, Tusz L'Oreal Volume Million Lashes Feline
Brwi: Kredka Maybelline Brow Satin Dark Brown, Maskara Bell Hypoalergenic nr 03

Jak Wam się podoba efekt, który uzyskałam dzięki nowościom od Lirene? Ja jestem jak najbardziej na tak! <3


ShinyBox listopad 2015: Miss Autumn

$
0
0
Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta... :) Choć zewsząd widać już bałwany i mikołajowe czapki, to w kalendarzu i za oknem nadal mamy jesień. I to nie polską, złotą jesień, tylko tę gorszą - deszczową, smutną i ponurą... Jak zwykle, wysłana w drugiej połowie miesiąca, dziś rano dotarła do mnie najnowsza edycja ShinyBoxa, listopadowe pudełko o nazwie Miss Autumn. 

Tym razem w pudełku znalazły się trzy produkty pełnowymiarowe i cztery miniaturki - łącznie 7 kosmetyków. W listopadzie postawiono na pielęgnację, co bardzo mnie ucieszyło, bo kolorówki mam zapasy jak na wojnę :D 

Zapowiedzi na Facebooku (jak zwykle) były tak kuszące, że nie mogłam się oprzeć i ze względu na krem Norel, zamówiłam... Przyznam, że poczułam się troszkę rozczarowana i żałowałam, że wydałam 49 zł na pudło. Dlaczego? Zajrzyjmy do środka:

ENKLARE, Mydło naturalne, 28 zł/szt.
Mydła marki Enklare są powrotem do oryginalnych i sprawdzonych przez wieki receptur i technologii we współczesnym wydaniu. Produkty wykonywane są wyłącznie na bazie naturalnych, roślinnych olejów i maseł, w większości pochodzących z upraw ekologicznych.

AA, Oil Essence, Serum do rąk aktywnie regenerujące, 11 zł/75 ml
Jedwabiste serum to połączenie kompleksowej pielęgnacji, aktywnej ochrony i zmysłowego zapachu. Jego receptura opiera się na zastosowaniu szlachetnych olejków - arganowego i inca inchi, które pozostawiają skórę odbudowaną, odżywioną i wygładzoną.

AA, Oil Essence, Multi balsam do pielęgnacji ciała Orchid, 13 zł/250 ml
Kremowy balsam łączy w sobie kompleksową pielęgnację z pięknym, zmysłowym zapachem. Recepturę wzbogacono cennymi olejkami - arganowym i inca inchi, które pozostawiają skórę zregenerowaną, dogłębnie nawilżoną i przyjemnie gładką.

AA, Oil Essence, Kremowy żel do mycia ciała Orchid, 10 zł/250 ml
Kremowy żel stanowi połączenie delikatnego oczyszczania, odpowiedniej pielęgnacji i pięknego zapachu. Bogata receptura zawiera szlachetne olejki - awokado i babassu, które nawilżają i regenerują skórę oraz nadają jej wyjątkową miękkość.

ENKLARE, Regenerujące serum AllForYou, 79 zł/30 ml
Serum stworzono dla osób prowadzących aktywny tryb życia oraz pracujących w zamkniętych pomieszczeniach. Wspaniale nadaje się również do zastosowania po imprezowej nocy. Serum natychmiastowo odświeża, regeneruje i pobudza skórę.

NOREL, Krem rozjaśniająco-wygładzający z kwasem migdałowym, 80 zł/50 ml
Krem na noc o jedwabistej konsystencji i świeżym zapachu, dla każdego rodzaju cery w każdym wieku. Głęboko nawilża, złuszcza i wygładza nierówności skóry. Rozjaśnia przebarwienia i ujednolica koloryt cery, zapewniając jej "świetlistość" i młody wygląd.


DELIA, Good Foot, Krem do stóp, 7 zł/100 ml
Kosmetyk, który pozwala na profesjonalną pielęgnację stóp. Zawartość składnika o działaniu antyperspiracyjnym i olejku z drzewa herbacianego zapobiega wydzielaniu potu. Krem działa nawilżająco i regenerująco na skórę stóp.
_____________________

Kosmetyki AA to miniatury po 30 ml, opatrzone napisem "próbka bezpłatna", więc, jak dla mnie, nie mają żadnej wartości pieniężnej. Krem do stóp kiedyś miałam i nie sprawdził się u mnie totalnie, więc oddam go komuś, komu być może posłuży. Sprawę ratuje Enklare i miniatura kremu z kwasem migdałowym Norel, który już jest w użyciu i mam nadzieję, że załatwi sprawę zaskórników i nierówności na skórze. A jak Wam podoba się listopadowy Shiny?


Nowości od WIBO: Baked Mix Bronzer | Glamour Shimmer

$
0
0
WIBO to polska marka kosmetyczna, która prężnie się rozwija i co rusz wypuszcza na rynek nowości, które znikają ze sklepowych półek w mgnieniu oka :) Ostatnimi czasy hitem stały się dwa produkty do makijażu twarzy, które idealnie wpasowują się w klimat Świąt i Sylwestra. Mowa o dwóch wypiekanych mozaikach - Glamour Shimmer i Baked Mix Bronzer. Z góry przepraszam Was za brak zdjęć z efektem na twarzy. Recenzję uzupełnię, jak tylko pozwoli mi na to światło...


Obie paletki to mixy pięciu odcieni rozświetlających pudrów, służących do konturowania twarzy. Można je mieszać, bądź używać solo - nie tylko do twarzy, ale również jako cieni do powiek :) Dają piękny efekt tafli, ale (przynajmniej moim zdaniem), lepiej używać ich w pojedynkę. Nałożenie na twarz bronzera i rozświetlacza na raz, może zrobić nam z buzi dyskotekową kulę, a jak wiadomo, nie każda lubi się mocno świecić :)


Choć oba pudry są piękne, większą miłością darzę jednak rozświetlacz. Jest bezpieczniejszy w używaniu, tzn. jego kolor jest subtelny i nie można zrobić sobie nim krzywdy. Bronzer jest dość ciemny i łatwo z nim przesadzić, lubi też schodzić z twarzy plamami, więc lepiej nałożyć go mniej, niż potem poprawiać co chwilę makijaż :) Niemniej jednak można ładnie wykonturować sobie nim twarz i choć nie jest matowy, jak większość moich bronzerów, lubię go używać. Nadaje się jednak bardziej na wieczorne wyjścia, niż do makijażu codziennego, ze względu na dużą ilość drobinek. 


Wiem, że mój post z porównaniem rozświetlaczy Wibo cieszy się dużą popularnością, więc pewnie ciekawe jesteście, jak najmłodsze dziecko marki wypada na tle starszych braci. Z czystym sumieniem mogę napisać, że ten jest zdecydowanie najlepszy z całej trójki. Daje subtelny, delikatny efekt, niemający nic wspólnego z chamskim brokatem, jaki niekiedy zdarza nam się spotykać w rozświetlaczach. Jest to idealna tafla (której niestety nie udało mi się uchwycić na żadnym zdjęciu), a drobinki nie migrują w ciągu dnia po twarzy. Wieczorem kosmetyk jest tam, gdzie był rano, zaraz po wykonaniu makijażu - jego trwałość jest naprawdę powalająca!


Zarówno bronzer, jak i rozświetlacz, nadają się do wykonania rozświetlającego makijażu wieczorowego, idealnego na Sylwestra i zbliżający się wielkimi krokami karnawał. Można ich używać również na co dzień, ale w niewielkich ilościach - dają naprawdę niezły błysk i łatwo z nimi przesadzić. Trzymają się na twarzy bez zarzutów, rozprowadzają bardzo dobrze, nie pylą i nie osypują się, są miękkie i wydajne. Zdecydowanie polecam, a firmie Wibo życzę samych takich udanych kosmetyków! :)

Obie mozaiki dostępne są, rzecz jasna, w drogeriach Rossmann, obecnie w cenie 18,69 zł.


Co w Rossmannie piszczy - Program Nowości #5

$
0
0
Kilka dni temu odebrałam kolejny zestaw z Programu Nowości drogerii Rossmann. Tym razem postawiłam na pudełko z kategorii wiekowej -20, zupełnie przez przypadek (zawiesiła mi się strona), ale z zawartości jestem zadowolona.


W boxie znalazły się przekąski, produkty do pielęgnacji dłoni, włosów, coś do higieny jamy ustnej, a także nowy zapach, zupełnie nieznanej mi dotąd marki B.U, zamknięty w estetycznej, ładnej puszce.


Przyjrzyjmy się bliżej zawartości pudełka:


B.U., Heartbeat, woda toaletowa dla kobiet, 50 ml (+ dezodorant 75 ml)

Nowy zapach BU Heartbeat otwiera orientalno-owocowa nuta śliwki oraz czarnej porzeczki. Akord serca to idealna kombinacja płatków róży oraz  frezji a całość dopełnia baza złożona z drzewa sandałowego oraz wanilii.


Wilkinson, Extra2 Beauty, maszynki jednorazowe do golenia dla kobiet, 2 ostrza z systemem czyszczącym

Maszynka jednorazowa z mechanizmem czyszczącym ostrza! System usuwania zarostu spomiędzy ostrzy zapewnia wygodne czyszczenie ostrzy. 2 ostrza zapewniają dokładne golenie. Pasek nawilżający z aloesem minimalizuje podrażnienia skóry. Wąska główka dociera do najbardziej niedostępnych miejsc. Lekka, gumowana rączka zapewnia stabilny i pewny uchwyt.


Colgate, 360 Max White Expert White, szczoteczka do zębów, 2-stopniowe usuwanie przebarwień

Szczoteczka do zębów 360 Max White Expert White wybiela zęby na dwa sposoby. Po pierwsze, powierzchnia usuwająca przebarwienia wspomaga działanie pasty do zębów, pomagając skuteczniej usuwać przebarwienia i uzyskać naturalnie biały uśmiech. Po drugie, wyjątkowe spiralne włókna polerujące pomagają wybielać zęby poprzez polerowanie przebarwionych powierzchni, docierając do trudno dostępnych miejsc. Dla naturalnie białego uśmiechu i pełnej higieny jamy ustnej.

elmex, Przeciw Próchnicy, pasta do zębów, 100 ml

elmex PRZECIW PRÓCHNICY - Wysokoaktywny aminofluorek zawarty w paście do zębów elmex PRZECIW PRÓCHNICY w ciągu kilku sekund wbudowuje się w szkliwo zęba, utwardza je i czyni bardziej odpornym na ataki kwasów. Dzięki swoim szczególnym właściwościom aminofluorek tworzy również jednolitą warstwę ochronną na wszystkich powierzchniach zębów zapewniając optymalną, długotrwałą ochronę, a nawet remineralizację wczesnych zmian próchnicowych.



Kamill, Nawilżający krem do rąk z 5% UREA, 75 ml

Kamill urea 5% to intensywnie regenerujący krem do rąk zawierający wyciąg z rumianku i bisabolol. Pomaga natychmiast w sytuacjach, gdy dłonie poddane są szczególnym obciążeniom, są szorstkie w dotyku, popękane i odwodnione. Intensywnie nawilżający mocznik, łagodzący wyciąg z rumianku oraz Panthenol pielęgnują i regenerują wszelkie podrażnienia skóry rąk. Przyjemna struktura kremu szybko się wchłania i nadaje skórze uczucie gładkości.


Tołpa, Dermo Mani, serum do rąk i paznokci, 5w1, 75 ml


Under Twenty, Intense ANTI ACNE, żel micelarny redukujący zmiany trądzikowe

Micelarna formuła żelu umożliwia delikatne i skuteczne oczyszczenie skóry z zanieczyszczeń oraz makijażu. Salicylan sodu wykazuje silne działanie antybakteryjne, a w połączeniu z wyciągiem z żurawiny wpływa na redukcję zmian trądzikowych. Kompleks redukujący pory reguluje produkcję sebum i sprawia, że pory stają się mniej widoczne.


Kupiec, wafle kukurydziane KUKU z solą morską, 18 g

Dość smaczne, aczkolwiek jak dla mnie, za mało słone ;) Opisu i ceny nie znalazłam.


Bon Bon Buddies, Berry Burst, żelki, owoce leśne

Cukierki o charakterystycznym kształcie fasolki, otoczone delikatną skorupką z ciągnącym się żelkiem w środku w siedmiu pysznych smakach owoców leśnych. 100% naturalne aromaty, bez sztucznych barwników. Nie zawierają glutenu, żelatyny, orzechów. Zaaprobowane przez brytyjskie Vegetarian Society.


BIELENDA, Balsam do ust, Ponętna śliwka

Linia balsamów do ust skutecznie pielęgnuje, regeneruje i natłuszcza delikatny naskórek ust, likwidując uczucie spierzchnięcia, ściągnięcia i suchości.
Zawartość intensywnie regenerujących składników:masło karite, masło kakaowe, witamina E, olejek Makadamia, lanolina sprawia, że skóra ust szybko się odnowi, odzyska miękkość i zdrowy wygląd.


Szampon i Odżywka Gliss Kur Ultimate Resist Do Włosów Osłabionych, Bez  Energii

Formuła wzbogacona o kompleks Powerful Tri-Protein Infusion z 3 Proteinami, które działają na konkretne fragmenty struktury włosa, natychmiast wzmacnia włos na całej długości. Dla do 20x mocniejszych*, bardziej odpornych włosów.

Hybrydy od BlueSky Nails

$
0
0
Odkąd poznałam zalety manicure hybrydowego, praktycznie przestałam używać zwykłych lakierów. Hybrydy są trwalsze, mocniejsze, a przede wszystkim pozwalają zapuścić paznokcie i dzięki nim nie trzeba zmieniać koloru co dwa dni, ze względu na odpryski. 

Jakiś czas temu w moje ręce trafiły nowe lakiery hybrydowe, wcześniej nieznanej mi firmy BlueSky Nails, które, jak się okazało, szybko stały się moimi ulubieńcami.



Postawiłam na dwa wyraziste kolory - granat i fuksję, czyli numery A24 i A63 (do podejrzenia TUTAJ). Lakiery mają dość szerokie, ale wygodne w użyciu pędzelki i gęstą, ale idealną do nakładania konsystencję. Nie rozlewają się na skórki i nie robią smug, co bez wątpienia ułatwia ich aplikację - nawet laik poradziłby sobie z wykonaniem hybryd przy użyciu lakierów BlueSky!



Top Coat współpracuje nie tylko z lakierami BlueSky, ale także innymi markami. Pięknie nabłyszcza i utwardza paznokcie, przy czym blask pozostaje niezmiennie taki sam, dopóki nie postanowimy ściągnąć hybryd. W przypadku innych top coatów zdarzało się, że paznokcie po jakimś czasie robiły się matowe - tutaj czegoś takiego nie zaobserwowałam. Manicure jest przez ok. 2 tygodnie taki sam, jak w dniu pomalowania, widać tylko odrosty. Nic nie odpryskuje, nie odkleja się, nie łamie - po prostu cudo! 


Jeśli chodzi o kolory, jestem bardziej zadowolona z fuksji. Granat owszem, kryje po dwóch cienkich warstwach, ale lubi zostawiać prześwity. Fuksja daje równomierny kolor na całej płytce,  nie pozostawiając smug i widocznych końcówek. Efekt po tygodniu od wykonania manicure widoczny na zdjęciach :)



Lakiery są bardzo wydajne, ze względu na swoją konsystencję, ale również dużą pojemność buteleczek - każda mieści w sobie 10 ml. Cena, w porównaniu do jakości, nie jest wygórowana - każdy odcień kosztuje 29,99 zł. Jestem bardzo zadowolona z trwałości hybryd BlueSky i mogę z czystym sumieniem polecić je każdej dziewczynie, która ceni sobie intensywne kolory i niezniszczalność paznokci :) Wszystkie kolory możecie obejrzeć na stronie producenta <KLIK>, a jest co oglądać, bo wybór jest naprawdę ogromny!


Jesienne nowości od KOBO (Pomadki Matte Liquid Lipstick, Podkłady Ideal Cover Make Up, korektory Perfect Cover Stick)

$
0
0
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy marka KOBO wprowadziła do drogerii Natura ogromną ilość nowości, które z pewnością są godne uwagi :) Miałam je pokazać Wam już wcześniej (niektóre z pewnością już nieraz widziałyście na blogach), ale chciałam poskładać wszystko do kupy i zrobić jeden post zbiorczy, w którym opiszę wszystkie kosmetyki, jakie pojawiły się ostatnio w sklepach. Zapraszam do oglądania - zapewniam Was, że jest na czym zawiesić oko! 


Zacznijmy od kremowych podkładów i kółka kamuflaży, które zachwyciły mnie swoim poziomem krycia i trwałością. 

KOBO PROFESSIONAL Ideal Cover Make Up to trwały podkład korygujący. Jego innowacyjna formuła polecana jest do stosowania zarówno w makijażu fotograficznym, wieczorowym jak i codziennym. Idealnie wtapia się w skórę, kryje niedoskonałości i przebarwienia, wygładza i utrzymuje się na skórze przez wiele godzin. Zawiera naturalne woski roślinne i witaminę E zapobiegające wysuszaniu skóry, które dodatkowo odżywiają ją i wygładzają. Dostępny w dwóch nowych odcieniach - 406 Ivory Beige oraz 407 Sunny Beige, kosztuje obecnie 17,99 zł.



KOBO PROFESSIONAL Face Contour Mix to zestaw kremowych podkładów do konturowania twarzy, niezastąpiony w makijażu scenicznym i fotograficznym. Produkt idealnie wtapia się w skórę, tuszuje niedoskonałości i przebarwienia oraz pozwala na osiągnięcie efektu perfekcyjnie wymodelowanej twarzy. Do mieszania lub stosowania pojedynczo. Produkt polecany dla wizażystów, dostępny w cenie 19,99 zł. 

Powyżej swatche wszystkich czterech odcieni.


Poniżej dwa nowe odcienie podkładu Ideal Cover. Od lewej Sunny Beige, który niemal idealnie wtapia się w mój naturalny odcień skóry, a po prawej Ivory Beige, przeznaczony dla posiadaczek porcelanowych cer. 


Bardzo spodobała mi się także nowość do stylizacji brwi, paletka KOBO PROFESSIONAL EYEBROW STYLIST SET. Zawiera dwa cienie do brwi oraz cień rozjaśniający pod łuk brwiowy. Nadaje brwiom idealny wygląd, podkreślając ich kształt i kolor. W zestawie znajdują się trzy cienie, aplikator (całkiem fajny, sztywny pędzelek, którym idealnie wyrysujemy kontur brwi) oraz lusterko.



Jak widać na zdjęciu poniżej, środkowy odcień jest chłodny, brązowo-szary, a więc nada się dla posiadaczek blond włosów i jasnej karnacji. Dla mnie jest wręcz idealny i praktycznie codziennie jest w użyciu :) Ciemniejszy cień natomiast będzie dobry dla brunetek. Brwi wyrysowane tymi cieniami są pięknie podkreślone przez cały dzień - kolor nie blednie i nie rozmazuje się. Za paletkę zapłacicie 19,99 zł.



Prawdziwym hitem w blogosferze stały się pomadki MATTE LIQUID LIPSTICK, określane przez producenta jako trwała, matowa pomadka z odżywczym masłem morelowym i kompleksem polimerów utrzymujących ją na ustach. W celu utrwalenia matowego efektu po aplikacji warto odbić nadmiar pomadki chusteczką. Kosmetyk dostępny jest w 6 intensywnych, soczystych kolorach, w których naprawdę można się zakochać :)


Mimo, że efekt na ustach raczej nie jest matowy, a satynowy, to pomadki nie wysuszają skóry warg i bardzo dobrze się noszą :) Kolory są dobrze napigmentowane i utrzymują się dobre 3-4 godziny. Choć wiem, że wiele dziewczyn czuło zawód, ja jestem z nich zadowolona. Jedna sztuka kosztuje 14,99 zł.



Godne uwagi są także nowe odsłony znanych mi już wcześniej korektorów. ILLUMINATE COVER STICK to rozświetlający korektor pod oczy. Korektor maskuje i rozjaśnia cienie pod oczami oraz usuwa objawy zmęczenia. Kremowa formuła łatwo się aplikuje i pielęgnuje skórę wokół oczu. Zawiera witaminę E, olej z ogórecznika i mineralny filtr UV. Dostępny w bardzo jaśniutkim kolorze 101 Nude (na zdjęciu pierwszy z prawej).

PERFECT COVER STICK - nowa odsłona i nowy odcień 104 Light (na zdjęciu poniżej środkowy swatch, z lewej kolor 102 Sand). Kryjąca formuła korektora maskuje niewielkie przebarwienia i niedoskonałości skóry, tonizuje i lekko rozjaśnia cerę. Zawiera witaminę E, olej z ogórecznika i mineralny filtr UV.

Wszystkie trzy korektory kosztują 15,99 zł.


Kolejną nowością jest maskara Glam Lashes. Jej kremowa formuła zapewnia naturalny efekt, a szczoteczka maksymalne rozdzielenie i uniesienie rzęs. Dzięki zawartości specjalnie dobranych polimerów rzęsy są wyraźnie pogrubione i wydłużone, pozostając elastyczne. Tusz kosztuje 18,99 zł, a spiralna szczoteczka, która dobrze rozczesuje rzęsy i efekt, jaki daje, widoczne są na zdjęciach poniżej.



Na chwilę obecną to wszystkie nowości marki KOBO, jakie wpadły w moje ręce. Jestem bardzo zadowolona z kółka kryjących kamuflaży, z matowych pomadek, a także z paletki do brwi - te kosmetyki są w użyciu codziennie :) Firma nie osiada jednak na laurach i regularnie wprowadza do drogerii nowe kosmetyki do makijażu. Już niedługo spodziewajcie się kolejnych postów z nowościami, a tymczasem piszcie, co wpadło Wam w oko :)


Nowe podkłady kryjące od Neauty Minerals - SWATCHE + KONKURS!!!

$
0
0
Pamiętacie, jak kilka miesięcy temu pisałam Wam o podkładzie matującym, a potem o cieniach mineralnych marki Neauty Minerals? Byłam zachwycona efektem, jaki dawał podkład na mojej (wtedy jeszcze mocno problematycznej) cerze, a także świetną pigmentacją i trwałością cieni. Pełne recenzje możecie przeczytać w poprzednich postach, do których linki znajdziecie na końcu tego wpisu :)

Dzisiaj skupimy się na nowości marki Neauty, czyli podkładzie kryjącym. Jest on przeznaczony dla tych z nas, które borykają się z przebarwieniami, bliznami, czy też trądzikiem. Ukryje dosłownie wszystko i uwierzcie mi, po jego użyciu nie będziecie potrzebowały już korektora!


Podkłady zamknięto w standardowych, plastikowych słoiczkach z sitkiem, o pojemności 8 gramów. Podkład ma miękką, jedwabistą konsystencję, co ułatwia jego aplikację i równomierne rozprowadzanie na twarzy. Nie osypuje się, nie pyli i nie brudzi ubrań tak bardzo, jak inne tego typu podkłady - wystarczy otrzepać pędzel z nadmiaru kosmetyku. Poziom krycia jest porównywalny do podkładu Revlon Colorstay, można go oczywiście stopniować, dokładając kolejne warstwy. Lekko matuje skórę, ale efekt matu nie jest tak długotrwały, jak w przypadku jego starszego brata. Wszak nie taka jego rola :)

Największą jego zaletą jest fakt, że nie zapycha skóry. Mogą go używać posiadaczki cer trądzikowych, bez obaw o zaognienie stanów zapalnych, czy wysyp nieprzyjaciół. Drugim, niewątpliwym plusem, jest ogromna (w porównaniu z konkurencją) paleta odcieni - to aż 22 kolory, podzielone na 3 grupy.


Wszystkie kolory możecie obejrzeć na zdjęciach poniżej. Przy wyborze sugeruję kierować się raczej swatchami na blogach, niż kolorami ze strony internetowej. Możecie być zaskoczone, jak bardzo jasne są pierwsze odcienie z palety :) Ucieszy to zapewne posiadaczki porcelanowych cer - na pewno coś dla siebie dobierzecie!

Odcienie OLIVE - z oliwkowymi tonami (od lewej):
Olive Pale, Olive Fair, Olive Light, Olive Medium Light, Olive Medium, Olive Medium Dark, Olive Dark



Odcienie NEUTRAL - kolory neutralne, z brzoskwiniowymi tonami:
Neutral Pale, Neutral Fair, Neutral Light, Neutral Medium Light, Neutral Medium, Neutral Medium Dark, Neutral Dark


Odcienie GOLDEN - ciepłe, z żółtymi tonami

Golden Pale, Golden Ivory, Golden Fair, Golden Light, Golden Medium Light, Golden Medium, Golden Medium Dark, Golden Dark 



Podkłady możecie kupić na stronie internetowej Neauty, obecnie w cenie promocyjnej - 39,90 zł/8 g :) Ale nie musicie tego robić, bo wraz z Neauty przygotowaliśmy dla Was KONKURS! Wystarczy, że pod tym wpisem zostawicie komentarz (wzór podany poniżej) i odpowiecie na pytanie, a nowy podkład kryjący może być Wasz! Wygrywa jedna osoba, a podkład ufunduje marka Neauty Minerals. Konkurs potrwa od dziś, do 28 grudnia, a wyniki ogłoszę w ciągu 2 dni od jego zakończenia. 

Pytanie konkursowe brzmi: Dlaczego to Ty chciałabyś przetestować nowy podkład kryjący od Neauty? Proszę, nie piszcie wierszyków :) Odpowiadajcie krótko, w kilku zdaniach.


Wzór komentarza:
Obserwuję bloga jako:
Odcień podkładu, który wybieram:
Odpowiedź na pytanie:


Przeczytaj też:

ShinyBox grudzień 2015: Where The Magic Happens

$
0
0
W tym roku na świątecznego ShinyBoxa musiałyśmy czekać dość długo - zawiedzione mogą być osoby, które zamówiły pudełka na prezent dla kogoś. W każdym razie, po niemałych przygodach, w końcu box trafił w moje ręce. Czy zawartość pudełka wynagrodziła nam chwile niepewności i wyglądanie za kurierem, niczym za Świętym Mikołajem w wigilijny wieczór? :)


Szata graficzna jest taka sama, jak rok i dwa lata temu - no cóż... W mojej wersji pudełka Where The Magic Happens znalazło się 7 kosmetyków, w tym aż 6 pełnowymiarowych. Box zawierał jeden produkt, który był prezentem dla członkiń klubu VIP - błyszczyk marki Skim-Perfect. Otwierając Shiny, zdecydowanie czuć klimat świąt... Zapach pomarańczy i cynamonu wypełnił od razu cały pokój i pozwolił mi na chwilę zapomnienia :)


Najbardziej ciekawa jestem kremu pod oczy nowej, polskiej marki Vianek (bliźniacza marka Sylveco), a także peelingu kawowego BodyBoom. Pozostałe marki znam i lubię, więc z przyjemnością będę używać ich kosmetyków :) Przyjrzyjmy się bliżej poszczególnym produktom:

NEAUTY MINERALS, Cień mineralny, 14,90 zł/1 g

Mineralne cienie do powiek to naturalne kosmetyki do makijażu, zawierają czyste pigmenty mineralne, są niezwykle wydajne i bardzo trwałe. Cienie mogą być stosowane zarówno na mokro, jak i na sucho. 

BODY BOOM, Peeling kawowy "Cynamon", 65 zł/200 g (miniatura 50 g)

Peeling z limitowanej edycji, przygotowany specjalnie dla ShinyBox! Stworzony z wysokiej jakości kawy i wielu naturalnych składników. Cynamon oraz unikalne olejki zawarte w tym produkcie poprawiają mikrokrążenie oraz wygładzają skórę. BodyBoom ma również działanie rozgrzewające, a przez to antycellulitowe. 

VIANEK, Krem pod oczy, 25 zł/15 ml

Lekki krem o nietłustej konsystencji, nawilża i uelastycznia delikatną skórę wokół oczu. Połączenie właściwości ekstraktu z lnu oraz oleju z kiełków pszenicy gwarantuje wygładzenie, ukojenie i poprawę kolorytu skóry. 

MOKOSH, Olejek do ciała Pomarańcza z Cynamonem, 65 zł/100 ml

Olejek z limitowanej edycji wyprodukowany przez markę Mokosh na specjalne zamówienie ShinyBox. Kompozycja zapachowa pomarańczy z cynamonem zapewni Ci fantastyczne doznania i głęboki relaks w długie, zimowe wieczory.

OILLAN, Ochronny krem wzmacniający naczynka, 22 zł/50 ml

Krem skutecznie wzmacnia naczynka oraz chroni nadwrażliwą skórę, skłonną do zaczerwienień. Produkt hipoalergiczny, przywraca fizjologiczną równowagę skóry, wspomaga naturalne mechanizmy ochronne skóry. 

PERFECT - SKIM, Błyszczyk do ust, 40 zł/18 ml

Praktyczny i oryginalny produkt do codziennej pielęgnacji ust. Błyszczyk naturalnie nawilża i pozostawia swój kolor nawet do 8 godzin! Błyszczyk nawilża i pielęgnuje usta, sprawia, że stają się miękkie i gładkie. Nie zawiera parabenów i sztucznych barwników. 

Gratisy: SIGNAL, Pasta do zębów Expert Protection (10 zł/75 ml) oraz BIOLIQ, Zestaw próbek produktów do pielęgnacji. Tutaj jestem troszkę zawiedziona, bo pasta była też w zeszłorocznym, grudniowym pudełku - czyżby powoli stawało się to świąteczną tradycją? :)

Uważam, że zawartość grudniowego ShinyBoxa idealnie wpisuje się w świąteczny klimat. Where The Magic Happens to zdecydowanie jedno z lepszych pudełek w tym roku! Nie mogę się doczekać, aż przetestuję peeling Body Boom i krem pod oczy Vianek. Dla olejku Mokosh z pewnością znajdę zastosowanie, bo zarówno skład, jak i zapach, ma naprawdę piękny. Jestem bardzo zadowolona z pudełka i myślę, że idealnie nadaje się na świąteczny prezent :) A co Wy o nim sądzicie?



GOLDEN ROSE, Matująca baza pod makijaż

$
0
0
Te z Was, które tak jak ja, mają problemy z nadmiernym błyszczeniem się skóry (szczególnie w strefie T), wiedzą, jak trudno znaleźć podkład, który będzie trzymał cerę w ryzach przez długie godziny. Ja takiego nie znalazłam - owszem, są kosmetyki, które matują twarz, ale po 10, czy nawet 12 godzinach w pracy, po podkładzie i pudrze zazwyczaj nie ma już śladu. Gdy wiem, że będę długo poza domem i chcę, żeby moja twarz wyglądała nieskazitelnie, używam bazy pod makijaż. Sięgam oczywiście po te matujące, bo na tym mi najbardziej zależy. Dobrze, żeby baza przy okazji wygładzała twarz i zmniejszała widoczność porów - czy taka baza w ogóle istnieje? Czy warto używać tego typu kosmetyków?


Jakiś czas temu w moje ręce wpadła nowość od znanej i lubianej marki Golden Rose - Mattifying & Pore Minimising Make - Up Primer, czyli, mówiąc po naszemu, matująca i zmniejszająca widoczność porów baza pod makijaż :) Kosmetyk zamknięto w smukłej, białej buteleczce typu airless o pojemności 30 ml. Opakowanie wyposażone jest w pompkę, która dozuje odpowiednią ilość produktu, nie "pluje" i nie zacina się, a przy okazji pozwala na higieniczną aplikację. 


Sam kosmetyk jest biały, ma dość rzadką, lekką i jedwabistą konsystencję, która uprzyjemnia jego rozprowadzanie na twarzy. Baza dosłownie "sunie" po skórze i już po chwili widać, że cera jest wyraźnie gładsza i wygląda dużo lepiej. Pachnie delikatnie, kwiatowo, bardzo przyjemnie. Zapach, rzecz jasna, nie jest wyczuwalny na twarzy. Po nałożeniu nie czuć na twarze maski, jak to bywa w przypadku większości silikonowych baz. Produkt delikatnie się wchłania i stapia ze skórą, co ułatwia nakładanie podkładu. 


Jeśli chodzi o efekt, jaki daje na twarzy, jestem pozytywnie zaskoczona. Tak, jak pisałam wyżej, od razu przy nakładaniu widać, że skóra jest matowa i gładka, ale nigdy nie używałam bazy solo - zawsze z podkładami, korektorami i innymi kosmetykami do makijażu. Podkład na skórze potraktowanej bazą Golden Rose rozprowadza się dużo lepiej, niż na "sucho", bądź z kremem. Nie wchodzi w pory i nie zbiera się w załamaniach, nie tworzą się plamy i smugi. Makijaż utrzymuje się zdecydowanie dłużej. Nawet po 12 godzinach, podkład nadal jest na swoim miejscu, mimo, że dotykam twarzy i używam bibułek matujących. Mat trzyma się około 4 godzin (zazwyczaj po 2 już się świecę), więc dla mnie jest to zadowalający wynik.Pory rzeczywiście są zmniejszone, skóra wygładzona, a nierówności i blizny całkiem nieźle zakamuflowane. Mam wrażenie, że baza "wchodzi" w zmarszczki, blizny potrądzikowe i pory, czyniąc skórę (przynajmniej na parę godzin :P) piękniejszą :)


Bazę polecam posiadaczkom cer tłustych i mieszanych, a także dziewczynom, które zmagają się z trądzikiem. Mimo zawartości silikonów, nie zauważyłam, aby mnie zapchała, czy wzmożyła produkcję sebum. Wręcz przeciwnie - skóra jest matowa, a makijaż wygląda dużo lepiej i utrzymuje się na twarzy przez długie godziny :)

Mattifying & Pore Minimising Make - Up Base możecie kupić na stoiskach Golden Rose, w cenie 26,90 zł. Jest dostępna również wersja rozświetlająca, która może zainteresować posiadaczki cer suchych. Rozejrzyjcie się za nimi, bo naprawdę warto!


VITA LIBERATA, Puder brązujący Trystal Minerals

$
0
0
Zbliża się Sylwester, wiele z nas w tym okresie korzysta więc z usług solarium, bądź używa samoopalaczy, aby uzyskać efekt skóry muśniętej słońcem. Wiadomo, że w ten szczególny wieczór, gdy musimy pokazać kawałek ciała, nie chcemy wyglądać jak córka młynarza... :) Co jednak w wypadku, gdy nie opalamy twarzy, a jesteśmy posiadaczkami cery problematycznej, bądź wrażliwej i nie możemy sobie pozwolić na używanie samoopalających chusteczek? Kupić ciemny podkład? Nie! Jest o wiele łatwiejsze, bardziej naturalne rozwiązanie - brązujący puder Trystal Minerals od Vita Liberata!


Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to produkt ekskluzywny. Słoiczek, w którym zamknięto puder, jest bardzo elegancki, ale też praktyczny. Wyposażono go w sitko, które umożliwia zaaplikowanie na twarz takiej ilości produktu, jakiej akurat potrzebujemy, bez niepotrzebnego rozsypywania i marnowania brązowego pyłku. 

Pędzel, który dołączono do opakowania, jest również wysokiej jakości. Wygląda pięknie, a używam go z ogromną przyjemnością. Włosie jest milutkie i wyprofilowane tak, że bez problemu mogę wykonturować sobie twarz, bez drapania i robienia plam ;) Trzonek nie ślizga się, dzięki czemu można pewnie trzymać go w dłoni.


Puder dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych - 01 Sunkissed i 02 Bronze. Ja zdecydowałam się na ten jaśniejszy, chociaż myślę, że dwójka też nie byłaby dla mnie za ciemna, szczególnie latem. Sunkissed to ciepły, jasny odcień brązu, który dopasuje się do większości cer. Jest w 100% matowy, co bardzo mi się podoba, bo od rozświetlania jest... rozświetlacz, a nie bronzer :)


Nie jest to jednak zwykły bronzer. Ma on bowiem jedną, dodatkową funkcję - opala naszą twarz, a efekt, który osiągniemy z jego pomocą, powinien utrzymać się kilka dni. Puder jest bardzo mięciutki i jedwabisty, więc każda jego aplikacja jest czystą przyjemnością. Nie pyli się, nie osypuje i nie robi plam, więc bez problemu możemy równomiernie nałożyć go na całą twarz. Doskonale się rozciera, więc mogą go używać nawet makijażowe amatorki, bo nie da się zrobić sobie nim krzywdy.


Przetestowałam go na różne sposoby i tak mi się spodobał, że zdetronizował mojego dotychczasowego ulubieńca - bronzer Bahama Mama z The Balm. Nałożony na całą twarz nadaje jej pięknego, ciepłego odcienia, który do złudzenia przypomina naturalną opaleniznę. Efekt owszem, utrzymuje się nawet po demakijażu i umyciu twarzy, ale na pewno nie jest to kilka dni, szczególnie, gdy wykonujemy regularne peelingi. 

Możemy go używać również jako zwykłego bronzera, do konturowania twarzy. I właśnie w takiej wersji występuje on u mnie praktycznie codziennie :) Wygląda na twarzy bardzo naturalnie, optycznie wygładza skórę i sprawia, że wygląda ona promiennie i zdrowo. Jest bezpieczny dla posiadaczek cer trądzikowych - jego skład jest naturalny i pozwala skórze oddychać, więc możemy być spokojne, bo z pewnością nie zapcha i nie spowoduje wysypu niespodzianek. 


Jak każdy kosmetyk Vita Liberata (serio, oni chyba mają same hity w swojej ofercie :P), ten puder szybko skradł moje serce i stał się moim ulubieńcem. Efekt, jaki daje na twarzy jest bardzo naturalny, a w dodatku możemy go używać zarówno jako "samoopalacza" do twarzy, jak i bronzera. Dla niektórych minusem może być wysoka cena i słaba dostępność - Trystal Minerals kosztuje 169 zł, a kupić możecie go wyłącznie w drogeriach Sephora. Uważam jednak, że jest on wart każdej złotówki :)


Pudełko Inspired BY Joanna Krupa

$
0
0
Zestaw Inspired By Joanna Krupa był najbardziej wyczekiwanym przeze mnie pudełkiem w ubiegłym roku. Kosmetyki wybrane przez Joasię miały być niezbędnikiem nowoczesnej, pewnej siebie kobiety. Wartość boxa przekroczyła 900 zł, podpowiedzi na Facebooku zapewniały nas o ekskluzywnym jego wnętrzu, szata graficzna i cała oprawa jest po prostu piękna, więc teoretycznie każda z nas powinna piszczeć z zachwytu zaraz po rozpakowaniu pudełka...


Zestaw Inspired By składał się z 11 kosmetyków, z czego 10 to opakowania pełnowymiarowe (na zdjęciu poniżej nie widać maseczki do włosów - schowała się z tyłu). Głównym bohaterem jest, rzecz jasna, reklamowane przez Dżoanę serum do biustu ESOTIQ, które kosztuje tyle, co całe pudełko, a o jego obecności w boxie wiedziałyśmy praktycznie od samego początku :) Reszta to głównie pielęgnacja twarzy i makijaż, choć jest też mgiełka Unique, która niestety z ekskluzywnością nie ma nic wspólnego.



Szczerze? Jestem trochę zawiedziona zawartością... Spodziewałam się wielkiego WOW, a po otwarciu pudełka na mojej twarzy widać było tylko grymas zniesmaczenia i rozczarowania. Czekałam na odżywkę do rzęs Clareny, a w pudełku zamiast niej znalazłam roll-on pod oczy, który nawet nie jest uwzględniony na głównej karcie pudełka (pomyłka?). Owszem, ekskluzywnymi kosmetykami można nazwać Esotiq, Clarenę czy nawet Bandi, ale reszta to ogólnodostępne produkty z niskiej półki cenowej. Wolałabym dostać mniej kosmetyków, ale takich, dzięki którym naprawdę poczułabym się wyjątkowa - miniaturę ulubionych perfum Joanny, próbkę kremu, którego używa do pielęgnacji twarzy, coś do kąpieli, jakiś kosmetyczny gadżet... Po prostu czegoś mi brakuje :(

Przyjrzyjmy się bliżej zawartości:

AMILIE, Mineralny róż do policzków, 29 zł/4 g

Róż zapewnia długotrwały efekt nieskazitelnego makijażu i jest odpowiedni do każdego typu cery. Nie zawiera talku, silikonów, konserwantów, a także innych szkodliwych, chemicznych dodatków. Dzięki wysokiemu napigmentowaniu można stopniować intensywność jego koloru.

"Róż to u mnie podstawa makijażu. Ten magiczny kosmetyk zapewnia mi dziewczęcy look, który uwielbiam na co dzień."

 AVON, Luksusowa szminka LUXE z jedwabiem, 36 zł/3,6 g

Szminka wzbogacona czystym jedwabiem i kompleksem optycznie powiększającym usta. Nadaje efekt miękkich, pełnych ust o nasyconym kolorze, pozostawiając je doskonale nawilżone, o pełnym i zmysłowym kształcie.

"Podkreślone i kuszące usta to coś, co kocham! Przedstawiam Ci świetną pomadkę, która mam nadzieję, również zagości na stałe w Twojej kosmetyczce. Kiss, kiss :*"

URODA POLSKA, Olejek do twarzy Oil Repair, 21 zł/10 ml

Ekskluzywny, 100% naturalny olejek, który zapewnia skórze głębokie i długotrwałe nawilżenie, regenerację oraz świeży i promienny wygląd.

"Bardzo lubię naturalne kosmetyki, w szczególności te do pielęgnacji twarzy. Ten olejek sprostał moim wymaganiom i mam nadzieję, że również Ty będziesz nim zachwycona."

CLARENA Super Lift Eye Roll-On Serum liftingujące okolice oczu, 68 zł/15 ml

Serum intensywnie liftingujące, przeznaczone do pielęgnacji okolic oczu. Zawiera Liftonin®XPress, który dopasowuje się do profilu zmarszczek, wypełnia je od środka. Zapewnia natychmiastowy i długotrwały efekt liftu, stanowi doskonałą bazę pod makijaż. Dodatkowo masaż chłodzącą kulką przynosi ukojenie podrażnionej skórze.

BANDI, Emulsja z witaminą C, 79 zł/50 ml

Intensywny preparat, który zwiększa napięcie i elastyczność skóry oraz wygładza zmarszczki. Rozjaśnia przebarwienia, wyrównuje koloryt cery oraz odżywia i regeneruje komórki.

"Szukasz świetnego kosmetyku na przebarwienia? Wypróbuj koniecznie tę emulsję, która u mnie sprawdziła się rewelacyjnie!"

ESOTIQ, Serum powiększające biust, 169 zł/szt.

Serum dodaje objętości, a przy tym ujędrnia, aby uniknąć efektu opadania skóry. Ma działanie odbudowujące, wypełniające i ujędrniające piersi. Powiększa piersi nawet o 2 cm w obwodzie.

"Hey girl, mam dla Ciebie coś wyjątkowego! Ten kosmetyk doda Ci pewności siebie i podkreśli Twoje kobiece atuty."

SCHWARZKOPF, Maseczka Oil Nutritive, 24 zł/200 ml

Maseczka głęboko regenerująca włosy. Regularne jej stosowanie w znaczący sposób redukuje rozdwajanie się końcówek. Włosy są głęboko odżywione i zmysłowo miękkie.

"Lśniące i zdrowe włosy to podstawa w moim zawodzie. Stosuję więc wiele różnych kosmetyków do pielęgnacji włosów, a ten sprawdził się u mnie bardzo dobrze." 

SCHWARZKOPF, Styliste Ultime, Spray teksturyzujący, 24 zł/200 ml

Spray z prawdziwą solą morską umożliwia uzyskanie miękkich, naturalnie pofalowanych i matowych włosów, muśniętych słońcem, wiatrem i wodą morską.

"Imponujące fale i look jak z kalifornijskiej plaży! Kocham taką fryzurę, więc mam dla Ciebie coś wyjątkowego do stylizacji włosów."


SILCARE, Mleczna mgiełka UNIQUE Olej abisyński, 10,99 zł/200 ml

Mgiełka do ciała to lekka formuła, natychmiastowe wchłanianie i doskonała pielęgnacja skóry. Energetyzujący zapach sprawia, że zabieg staje się niezwykłym rytuałem dla ciała i zmysłów.

"Dzielę się z Tobą naprawdę fajnym kosmetykiem! Szybko się wchłania, ładnie pachnie i co najważniejsze, skutecznie nawilża skórę." 


DERMEDIC, Płyn micelarny Hydrain3 Hialuro, 45 zł/400 ml

Dermokosmetyk, który podbił serca Polek. Dokładnie zmywa makijaż i zanieczyszczenia, pozostawiając skórę czystą, świeżą i delikatnie nawilżoną. Nie wywołuje podrażnień, nie szczypie w oczy.

"Delikatne, lecz skuteczne oczyszczanie skóry to dla mnie podstawa pielęgnacji. Dzielę się z Tobą super kosmetykiem, który moja skóra uwielbia!"


PROPOLIA, Organiczny szampon miodowy, saszetka

Szampon wyróżniony we Francji nagrodą - Najlepszy Produkt Bio 2015. Jego delikatny skład dostarcza włosom elastyczności, nawilżenia i jedwabistości.

"Zadbane i błyszczące włosy to według mnie wizytówka kobiety. Ten szampon sprawił, że moje włosy są miękkie w dotyku, lśniące i zdrowe."


W pudełku znalazły się, oprócz kosmetyków, Vouchery na łączną kwotę 400 zł, które, nie wiedzieć czemu, również zostały wliczone w wartość pudełka. Według moich wyliczeń, kosmetyki, które znalazły się w mojej wersji boxa, są warte 482 zł, a nie 900, jak zapowiadała ekipa Inspired By. Voucherów nie wykorzystam, bo kapeluszy nie noszę, ciuchów przez internet raczej nie kupuję, a do chirurga plastycznego nie wybiorę się nigdy w życiu, więc jeśli ktoś byłby zainteresowany - oddam bony komuś, komu się przydadzą, napiszcie mi tylko wiadomość :)

Podsumowując, wszystkie produkty z pudełka z pewnością mi się przydadzą, ale niestety, jestem rozczarowana. Spodziewałam się czegoś lepszego i następnego zestawu raczej nie zamówię w ciemno - poczekam, aż zostanie ujawniona jego zawartość.


RESIBO, Krem pod oczy

$
0
0
Moja skóra wokół oczu jest naprawdę wymagająca i przesuszona, a oczy skłonne do podrażnień. Ciężko jest mi więc znaleźć taki krem pod oczy, który w 100% spełni moje oczekiwania - nawilży, spłyci zmarszczki i wygładzi cienką, wiotką skórę. Używałam już paru kremów. Jedne lepsze, drugie gorsze, jedne działały, drugie nie. Najbardziej zależy mi na nawilżeniu, bo na suchej skórze każdy korektor i podkład wygląda źle i zbiera się w zmarszczkach... Wiadomo, z oczami nie ma żartów, więc mile widziane są naturalne, wegańskie kosmetyki, bez zbędnej chemii, barwników i substancji zapachowych. Taki właśnie jest Krem pod oczy Resibo :)

Jeśli chodzi o samą markę Resibo, możecie jej nie znać, bo dopiero podbija polski rynek. W blogosferze coraz więcej pojawia się recenzji ich produktów - same pozytywy :) Jest to firma, która tworzy w pełni ekologiczne i wegańskie kosmetyki, bezpieczne i przyjazne zarówno dla środowiska, jak i dla skóry. Oferta jest okrojona, bo składa się obecnie tylko z sześciu kosmetyków, ale każdy z nich jest dopracowany i dopieszczony w najmniejszych szczegółach. Spójrzcie tylko na opakowania! Każdy swój produkt Resibo zamyka w kartonowej tubie, którą można potem wykorzystać np. jako pojemnik na pędzle. Jest tak ładna, że nie trzeba jej w żaden sposób modyfikować :) Etykiety i buteleczki kosmetyków są eleganckie, ładne, bardzo dziewczęce. Zdecydowanie wpadają w oko i nie da się obok nich przejść obojętnie. 

Krem pod oczy dostajemy w małej butelce typu airless o pojemności 15 ml, z aplikatorem w formie pompki. Niestety, pompka dozuje zbyt dużą ilość produktu i na początku zmarnowałam przez to trochę kremu. Aby wycisnąć na palec tyle kremu, ile potrzebujemy, nie należy jej wciskać do końca, ale delikatnie, mniej więcej do połowy. Jego konsystencja jest I D E A L N A!!! Nigdy nie spotkałam tak delikatnego i jedwabistego kremu pod oczy, który jednocześnie nie jest rzadki, tak jak inne. Jeśli nałożymy odpowiednią jego ilość, błyskawicznie się wchłania. Na początku, gdy nie opanowałam jeszcze obsługi pompki, lubił się czasem rolować pod oczami, co nie było zbyt komfortowe - przyznam, że na początku byłam zawiedziona... Na szczęście w porę zorientowałam się, dlaczego tak się dzieje i szybko się w nim zakochałam :)

INCI:Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Propanediol, Crambe Abyssinica Seed Oil, Coco Caprylate/Caprate, Glycerin, Cetearyl Olivate, Argania Spinosa Kernel Oil, Sorbitan Olivate, Helianthus Annuus Seed Oil, Tocopherol, Cetearyl Alcohol, Sodium Hyaluronate, Rheum Rhaponticum Root Extract, Commiphora Mukul Resin Extract, Leptospermum Scoparium Branch/Leaf Oil, Caffeine, Cucurbita Pepo Seed Extract, Ruscus Aculeatus Root Extract, Solidago Virgaurea Extract, Citrus Limon Peel Extract, Zea Mays Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Hydrogenated Olive Oil, Olea Europaea Oil Unsaponifiables, Sucrose Palmitate, Microcrystalline Cellulose, Cellulose Gum, Xanthan Gum, Glyceryl Linoleate, Sodium Phytate, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum

Kosmetyk pachnie tak pięknie, że każda jego aplikacja to istna przyjemność! Zapach jest delikatny, kwiatowy, bardzo kobiecy i długo wyczuwalny na skórze. Jeśli chodzi o działanie, powinno zadowolić każdą z Was :) Co mnie zachwyciło już po kilku dniach użytkowania - usuwa opuchliznę i redukuje cienie pod oczami. Rano, gdy budzę się o 4, po kilku godzinach snu, moja skóra pod oczami potrzebuje takiego zastrzyku energii. Cała twarz wygląda od razu o wiele lepiej, makijaż dłużej się trzyma, a ja z chęcią spoglądam w lustro :P Przy regularnym stosowaniu widać głębokie nawilżenie skóry pod oczami i delikatne spłycenie zmarszczek - wiem, że żaden krem nie odmłodzi mnie o 10 lat, ale taki efekt w 100 % mnie satysfakcjonuje. Warto zaznaczyć też, że kosmetyk nie powoduje tzw. "zamglenia", szczypania oczu i nie podrażnia skóry. 


Krem pod oczy (i całą ofertę marki) możecie podejrzeć na stronie internetowej Resibo<KLIK>. Jest różowo, dziewczęco i po prostu pięknie! :) Mała, niepozorna buteleczka naturalnego eliksiru pod oczy kosztuje 89 zł/15 ml. Uważam, że nie jest to wygórowana cena, biorąc pod uwagę naturalny, ekologiczny skład, świetne opakowanie, a także efekt, który zadowoli nawet wymagającą, suchą skórę i wrażliwe oczy. Na koniec dodam, że krem regularnie podkrada mi tata, który również jest z niego zadowolony, a ma zupełnie inną skórę niż ja. Jest to moje pierwsze, ale nie ostatnie spotkanie z marką Resibo. Jestem ciekawa olejku do demakijażu i kremu ultranawilżającego - już teraz wiem, że będę zadowolona!


Nowości w Drogeriach Natura: mySecret Glam&Shine, KOBO, Seyo

$
0
0
Karnawał to czas, kiedy firmy produkujące kosmetyki do makijażu prześcigają się we wprowadzaniu na rynek nowości. Szafy z kolorówką w Drogeriach Natura po prostu pękają w szwach! My Secret, KOBO i Sensique co rusz wypuszczają nowe produkty - za każdym razem jestem zachwycona paletą barw, ich pigmentacją i trwałością. Jak widać na załączonych obrazkach, w tym sezonie modny jest kolorowy błysk na oku i mat na ustach :) Przyjrzyjmy się bliżej świeżynkom, już dostępnym w większości drogerii Natura:


KOBO Professional Matte Lips - 15,99 zł/4,5 g

Pomadka zapewniająca ustom trwałe satynowe wykończenie i pełne nasycenie kolorem. Połączenie specjalnie dobranych polimerów oraz składników aktywnych pozwala ustom utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia, jędrności oraz wygładzenia.Wysoka zawartość pigmentów oraz długotrwała formuła sprawia, że produkt długo utrzymuje się na ustach. Po aplikacji usta należy odbić chusteczką w celu utrwalenia matowego efektu. Dostępne w 6 kolorach. 

MY SECRET Glam Specialist Eyeliner - 7,99 zł/4 ml

GLAM SPECIALIST to wyjątkowy specjalista od niepowtarzalnego makijażu. Cienki pędzelek umożliwia łatwą aplikację, a dzięki wyjątkowej formule eyeliner nie rozmazuje się i pozostawia efekt widoczny przez cały dzień. Produkt dostępny w 3 kolorach.


Eyelinery My Secret mają świetne kolory - najbardziej spodobał mi się kobalt i morska zieleń. Są w pełni matowe i szybko wysychają. Nie robią smug, kreska jest jednolita, ale czasem lubią popękać, szczególnie ten najciemniejszy, śliwkowy. Jeśli chodzi o szminki KOBO, są bardzo tępe w nakładaniu, ale długotrwałe i mocno nasycone. Usta po odciśnięciu na chusteczce są w 100% matowe i pięknie podkreślone. Ja mam akurat dwa najjaśniejsze kolory, ale ciekawa jestem, jak na wargach zachowuje się ciemny burgund ;)




MY SECRET Glam & Shine Eyeshadow - 8,99 zł/3 g
Cienie do powiek tworzące metaliczną poświatę, która doda spojrzeniu blasku i świeżości. Trwałe pigmenty idealnie stapiają się ze skórą i równomiernie pokrywają powiekę. Poprzez odpowiednie stopniowanie intensywności koloru produkt dobrze sprawdzi się przy okazji zarówno dziennego, jak i wieczorowego makijażu.


Chyba nie muszę nic pisać? :) Cienie są po prostu prześliczne, szczególnie dwa ostatnie odcienie, czwórka i piątka. Pięknie się mienią, są bardzo dobrze napigmentowane, bezproblemowo się rozcierają i długo utrzymują na powiece. Na karnawał jak znalazł - to zdecydowanie mój faworyt wśród zimowych nowości :)


MY SECRET I love my style Lip Liner, 7,49 zł/ 1,4 g

Pokochaj swój styl w makijażu! Wypróbuj hipoalergiczną kredkę do ust, która sprawi, że Twoje usta będą zjawiskowe. Zawiera naturalne woski i oleje oraz witaminę E.

Dostępna w 4 kolorach: 01 Party Pink, 02 Nude Lips, 03 Coral i 04 Marsala.


Kredki są trwałe i dobrze napigmentowane. Dobrze rozprowadzają się na ustach, długo utrzymują, nie robią smug i nie rozmazują się. Najbardziej podobają mi się numerki 03 i 04, choć ten ciemniejszy ciężko równomiernie nałożyć. Można je nosić samodzielnie, lub ze szminkami o zbliżonych odcieniach ;)




MY SECRET Glam&Shine Nail Polish, 6,99 zł/10 ml

Lakiery do paznokci o nowoczesnej, lekkiej formule, która zapewnia równomierne rozprowadzenie oraz zapobiega powstawaniu smug. Dostępny w 8 kolorach.

Lakiery My Secret znam i lubię, szczególnie te z zatopionymi drobinkami (choć wiem, że zmywają się tragicznie :P). Nowe kolory wyglądają naprawdę pięknie i już nie mogę się doczekać, aż pomaluję nimi paznokcie. Na razie jednak mam przerwę od malowania, więc te cudeńka poczekają na swoją kolej. 

Odżywki do paznokci KOBO - 9,99 zł/ szt.

Brillance Nails - utwardza i przedłuża trwałość lakieru
Nails Restorer - wzmacnia słabe i zniszczone paznokcie
Intensive Hardener - zabezpiecza przed rozdwajaniem i łamaniem
Powerful Nails - odżywka regenerująca i wzmacniająca
Instantly White - usuwa przebarwienia na paznokciach i wybiela płytkę


I na koniec aromatyczne żele pod prysznic Seyo, które pokazywałam Wam już na Facebooku i Instagramie :) Moim zapachowym faworytem jest miód i imbir - idealny na długie, zimowe wieczory. Piżmo i drzewo sandałowe świetnie odpręża i uprzyjemnia kąpiel, natomiast róża przypadnie do gustu fankom kwiatowych woni - ja za takimi nie przepadam. Wszystkie żele są gęste i dobrze się pienią, a duże, 500 ml butle kosztują piątaka. Skusicie się? 

Które z nowości najbardziej Wam się spodobały? 
Po które pobiegniecie do sklepu? ;)


Ulubiony duet od L'Oreal | Tusz Volume Million Lashes Feline, Podkład Infallible 24H-Matte

$
0
0
Marka L'Oreal gościła wcześniej w mojej kosmetyczce, ale nigdy żaden ich kosmetyk nie zachwycił mnie na tyle, żeby do niego wrócić. Zawsze uważałam, że kolorówka L'Oreala jest droga, a jakość produktów niska i niemająca nic wspólnego z wysoką ceną. Do czasu, aż marka nie wprowadziła na rynek dwóch nowości, które od razu wpadły w moje ręce. Dlaczego? Nie wiem. Działałam instynktownie - nie czytałam wcześniej opinii na ich temat, nie zwracałam uwagi na cenę. Wzięłam, kupiłam i zaczęłam testować. 


Mowa o najmłodszym z rodziny Volume Million Lashes tuszu - Feline, oraz podkładzie Infallible 24H - Matte. Zacznijmy od maskary :) Opakowanie jest typowe dla tej serii. Długie, smukłe, złoto - zielone, bardzo eleganckie i trwałe. Tusz ma według producenta pogrubiać i podkręcać rzęsy, tworząc zmysłowe, kocie spojrzenie i dając efekt "miliona rzęs". Tusz ma w składzie olejki, m.in. arganowy, kameliowy i migdałowy, które mają pielęgnować rzęsy i przedłużać trwałość makijażu. Po pierwszym użyciu zaskoczyło mnie, że maskara nie jest matowa, a błyszcząca. Do tej pory nie spotkałam się z takim efektem, ale przyznam, że mi się spodobał. Druga pozytywna rzecz - zapach. On po prostu pięknie, słodko pachnie! Niektóre tusze wręcz odpychają niefajnym, chemicznym smrodkiem, a ten uprzyjemnia mi codzienny makijaż. 


Szczoteczka jest silikonowa, wygięta, podobna do tych, jakie mają żółte tusze z Lovely. Z jednej strony włoski są króciutkie, a z drugiej nieco dłuższe. Te krótkie pozwalają na "złapanie" rzęs od samej nasady i dotarcie do tych najmniejszych, a dłuższe - rozczesują i rozdzielają. Tusz jest naprawdę mocno, głęboko, smoliście czarny, a olejkowa konsystencja ułatwia aplikację. Szczoteczka sunie po włoskach, jak po maśle :) Nic się nie skleja, nie osypuje i nie odbija na powiekach.


Efekt (przynajmniej według mnie) jest powalający. Właśnie tego oczekuję od tuszu - mocna czerń, widoczne wydłużenie i pogrubienie, bez sklejania i osypywania się w ciągu dnia. Rzęsy są elastyczne i wyglądają naprawdę dobrze już po jednej warstwie (na zdjęciu poniżej). Po dodaniu kolejnych warstw możemy uzyskać efekt sztucznych rzęs, ale musimy uważać na to, żeby nie przesadzić - maskara w nadmiernej ilości może sklejać. Cena Feline to około 60 zł. Dużo? Jak dla mnie nie :) Za świetny tusz warto tyle zapłacić, ale często są na niego promocje, więc nie musicie przepłacać. 



Przejdźmy do podkładu. Infallible 24H - Matte to podkład, który ma zapewnić mocne krycie, matową twarz i 24-godzinną trwałość. Miał być idealny dla cer tłustych i mieszanych, więc sięgnęłam po niego bez zastanowienia. Mam cerę problematyczną, trądzikową, z przebarwieniami i bliznami. Naprawdę mam wiele do zamaskowania, więc kryjące podkłady to dla mnie must have. Wybrałam sobie odcień 22 Radiant Beige, który z całej gamy wydawał mi się najbardziej neutralny. Reszta była albo za żółta, albo za różowa. Tubka jest miękka i zakończona dziubkiem, który dozuje odpowiednią ilość podkładu.


Podkład ma rzadką, ale nielejącą konsystencję. Dobrze rozprowadza się na twarzy (najlepiej palcami albo BB) i szybko zastyga, niemalże natychmiastowo dając efekt pudrowej, gładkiej, matowej cery. Nie wchodzi w załamania i w pory, nie tworzy plam i smug, nie robi efektu maski, ani nie podkreśla suchych skórek (jeśli odpowiednio zadbamy o pielęgnację cery). Kryje naprawdę bardzo dobrze. Jak dla mnie, taki efekt jest wystarczający - nie widać krostek, przebarwień, zaczerwienień i blizn. Skóra jest matowa około 5-6 godzin, co dla mnie jest świetnym wynikiem, bo normalnie już po 2 godzinach potrzebuję poprawek. Podkład nie schodzi z twarzy plamami, nie ściera się, nie warzy i nie zapycha cery, co dla mnie jest priorytetem. Jestem z niego naprawdę zadowolona i używam na zmianę z minerałami ;)



Cena: 58-60 zł/35 ml, w promocji około 40. Będzie idealny dla dziewczyn, które są posiadaczkami cer trądzikowych, tłustych, skłonnych do świecenia się i zapychania. Infallible świetnie kryje, jest lekki i pomaga utrzymać skórę matową na długie godziny. Na chwilę obecną jest to mój numer 1 wśród podkładów drogeryjnych - zdeklasował nawet Revlon Colorstay! Szkoda tylko, że gama kolorystyczna jest tak okrojona, ale mam nadzieję, że L'Oreal niedługo coś doda ;)

Znacie? Lubicie? :)


ShinyBox Stylovy styczeń

$
0
0
W tym miesiącu Shiny rzekło do mnie takimi oto słowy: "Styczniowa edycja ShinyBox to definicja niepowtarzalnego piękna i wyjątkowego stylu! Zawartość tego zestawu zadba o to, abyś czuła się kobieca, modna i przebojowa. Zadaj szyku razem z ShinyBox & STYLOWI.PL!"... Szyk? Moda? W sam raz na karnawał! To musi być coś super! 


Po otwarciu pudełka wpadłam w osłupienie. Zaniemówiłam. Czy to jakiś żart? Czy naprawdę ShinyBox, którego ideą było przybliżanie nam luksusowych kosmetyków mógł upaść tak nisko? Nie będę się rozpisywać - same zobaczcie i oceńcie. Ja jestem, delikatnie mówiąc, zniesmaczona...


YASUMI, Krem na okolice oczu i ust, 29 zł/5 ml

Krem doskonale nawilża, regeneruje i chroni delikatną skórę wokół oczu i ust. Zawarta w kremie hydrolizowana elastyna przywraca skórze elastyczność, redukuje zmarszczki i zapobiega powstawaniu nowych.

Miniatura w kartoniku opatrzonym nazwą kosmetyku w dwóch językach. BEZ PODANEGO SKŁADU. Sorry, ale nie będę smarować sobie okolic oczu produktem, który nie wiem z czego jest zrobiony... Poza tym kremów pod oczy mam nadmiar - były w poprzednich miesiącach. 

SILCARE, Lakier do paznokci The Garden of Colour Marsal Edition, 5,99 zł/szt.

Uwodzicielska Marsala to rdzawe bordo i kolor wina. Stonowana oraz zgaszona kolorystyka miesza się z ciepłym, lekko rdzawym brązem. Nowe, ponadczasowe lakiery The Garden of Colour Marsal Edition dostępne są w czterech wariantach: matowym, perłowo-matowym, piaskowym, błyszczącym.

No serio? Marsala była kolorem roku 2015, a ogłoszone to zostało jakiś... rok temu? Okej, fajny lakier, ale był już w jednym z poprzednich pudełek, tylko w innym odcieniu. Poza tym, dwa lakiery w jednym boxie to słaby pomysł, tym bardziej, że większość z nas nosi manicure hybrydowy i raczej go nie przetestuje...

MONTIBELLO, Smart Touch Kuracja do włosów 12 w 1, 25 zł/50 ml

Seria Smart Touch to ekskluzywna i inteligentna technologia stworzona do osiągania wyjątkowych rezultatów. Kuracja nadaje włosom mocniejszy połysk, zwiększa ich odporność na łamliwość i przywraca włosom zdrowy wygląd.

Zdecydowanie najlepszy kosmetyk z całego pudełka, który ratuje tę, pożal się Boże, stylową, styczniową edycję. Włosy po tej odżywce są mięciutkie, sypkie, błyszczą się jak nigdy i wyglądają dużo, dużo lepiej. Jestem też zauroczona zapachem kuracji - mogłabym go wąchać i wąchać ;)

WIBO, Lakier do ust, 10,49 zł/4 ml

Kosmetyk, który łączy w sobie intensywność koloru pomadki oraz blask i łatwość aplikacji błyszczyka. Gwarantuje świetlisty i wyrazisty makijaż na wiele godzin. Idealnie wygładza, nawilża i wyrównuje powierzchnię ust

Testowałam go jakiś czas temu i niestety, byłam rozczarowana... Recenzja tutaj <KLIK>.

BALNEOKOSMETYKI, Lakier do paznokci, 19,90 zł/11 ml

Lakier Balneo nie tylko nadaje paznokciom intensywny kolor już po nałożeniu jednej warstwy, ale również zapewnia gładką powierzchnię i zapobiega ich łamaniu. Brokatowe lakiery idealnie sprawdzą się podczas karnawałowej imprezy.

Kolor ładny, z chęcią pomaluję sobie nim paznokcie. Lakiery Balneo są nowością na rynku, więc miło mi będzie go wypróbować....jak tylko przestanę robić hybrydy...

UPOMINEK OD INSPIREDBY - Shiny sprząta to, co zostało po poprzednich edycjach InspiredBy... Mnie trafił się antyperspirant od Chodakowskiej. No cóż, przyda się, ale nie jestem zachwycona jego obecnością w pudełku.


I na koniec hit, czyli maszynka BIC Miss Soleil, o wartości około 4 zł, która nawet nie jest wpisana w kartę... Shiny twierdzi, że była zamiennie z odżywką Equilibra, ale takiej informacji nigdzie nie znalazłam. 

Jestem zawiedziona i rozczarowana. Oby walentynkowe pudełko (które pewnie i tak będzie wysłane pod koniec miesiąca) było choć trochę lepsze, bo mam wrażenie, że dwie najbardziej znane firmy "pudełkowe" schodzą na psy. Na pocieszenie zamówiłam sobie marcowego Lovely Boxa, który, mam nadzieję, nie zawiedzie mnie ani odrobinę :)



Pomadki KOBO Matte Lips - swatche wszystkich odcieni

$
0
0
Matowe pomadki to najmodniejszy w tym sezonie trend makijażowy. Firmy co rusz prześcigają się we wprowadzaniu na rynek matowych produktów do ust, w coraz to ładniejszych kolorach. Niedawno serię matowych szminek wypuściło także KOBO, z czego bardzo się ucieszyłam, bo marka jest łatwo dostępna i tania, a w ich asortymencie znalazłam już kilka perełek :) 


KOBO Matte Lips to pomadki zapewniające ustom trwałe, satynowo-matowe wykończenie i pełne nasycenie kolorem. Połączenie specjalnie dobranych polimerów oraz składników aktywnych pozwala ustom utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia, jędrności oraz wygładzenia.Wysoka zawartość pigmentów oraz długotrwała formuła sprawia, że produkt długo utrzymuje się na ustach. Producent twierdzi, że po aplikacji usta należy odbić chusteczką, w celu utrwalenia matowego efektu. Seria składa się z sześciu najmodniejszych kolorów, zobaczcie same: 


Szminki, jak na maty, są dość kremowe i ładnie rozprowadzają się na ustach. Pigmentacja jest naprawdę powalająca, a kolor nie ściera się i nie blednie nawet po odciśnięciu nadmiaru na chusteczce. Na wargach trzymają się spokojnie 3-4 godziny bez jedzenia i picia, potem zaczynają równomiernie się "zjadać". Jak na taką cenę (15,99 zł), to naprawdę niezły wynik i uważam, że warto przyjrzeć im się bliżej :) Żeby nie było tak pięknie, dodam jeszcze, że lekko wysuszają usta, ale to normalne przy matowych szminkach. 


Wspomnę jeszcze o opakowaniach, które są naprawdę przepiękne i spodobają się każdej dziewczynie :) Matowe, z wyciętym wzorem kwiatowym, na górze przezroczyste, co pozwala na podejrzenie koloru. Szminka dobrze trzyma się w dłoni, nie wyślizguje się, a materiał, z jakiego wykonano opakowania jest na tyle trwały i solidny, że nie niszczy się nawet po wrzuceniu pomadki luzem do torebki. 


Przyjrzyjcie się bliżej wszystkim odcieniom z serii Matte Lips - jest na co patrzeć! Kolory są naprawdę niespotykane i piękne i myślę, że każda z Was znajdzie coś dla siebie: 

401 La Madeline - typowy nudziak. Róż przełamany brzoskwinią, idealny na co dzień. 

 402 Saint Tropez - nasycony, wręcz neonowy, jasny róż. Będzie świetny na lato i wiosnę :)

403 Cannes - klasyczna, pomidorowa, chłodna czerwień. Na wieczorne wyjścia i na randkę :)

404 Monaco - jasny fiolet. Na co dzień raczej się nie nadaje, ale do artystycznych makijaży jak najbardziej :)

405 Nicea - ciemny, śliwkowy fiolet. Mój ulubieniec z tej serii. Wcześniej nie mogłam się przekonać do ciemnych ust, a ten kolor idealnie mi pasuje :)

406 Croix - burgundowa, ciemna czerwień/bordo. Lepiej ten kolor obrazują zdjęcia poniżej :) Jest piękny i równo się rozprowadza, nie robiąc smug i prześwitów. 


Powyżej pokazałam różnicę pomiędzy szminką nałożoną na świeżo, a odciśniętą na chusteczce. Moim zdaniem w macie wygląda lepiej, ale to kwestia gustu :) Najbardziej podobają mi się dwa najciemniejsze kolory, ale gdy zrobi się cieplej, z pewnością sięgnę też po Saint Tropez i Cannes. A Wam, które najbardziej się podobają?


WIBO, Star Glow - polska wersja meteorytów Guerlain?

$
0
0
Marka WIBO, nasza polska duma, prężnie się rozwija :) Po świetnej paletce do konturowania, serii wypiekanych pudrów i rozświetlaczy, a także całkiem fajnym kamuflażu podobnym do tego z Catrice, przyszedł czas na tańszą alternatywę dla meteorytów Guerlain, czyli kulki Star Glow. Zrobiło się o nich głośno już jakiś czas temu, gdy marka zapowiedziała wprowadzenie kosmetyku na rynek, a gdy tylko pojawił się na Rossmannowskich półkach, znikał z prędkością światła. Czy warto wydać na niego 17 złotych?


Kulki zamknięto w plastikowym, ale solidnym, zakręcanym pudełeczku o pojemności 13 g. Szata graficzna opakowania jest tak piękna, że kupiłabym je tylko ze względu na sam wygląd :) Połączenie pudrowego różu ze złotem wygląda bardzo oryginalnie i elegancko, aczkolwiek widać, że projektant inspirował się opakowaniem słynnych meteorytów, czyli pierwowzorem kulek. 

Kolorów kuleczek jest sześć, a każdy kolor pełni określoną funkcję. Zielone kulki korygują zaczerwienienia, białe odbijają światło, różowe i liliowe nadają skórze świeżości, złote rozświetlają, a brązowe nadają naturalnego koloru. Po zmiksowaniu wszystkich kolorów otrzymujemy jasny, lekko żółty puder z dużą ilością rozświetlających drobinek.


Kulki są mięciutkie, aksamitne, a jednocześnie trwałe. Nie rozpadają się, a pędzel bez problemu nabiera odpowiednią ilość produktu. Kosmetyk nie pyli się i nie osypuje. Kolor ma tak neutralny, że nie można zrobić sobie nim krzywdy i raczej nie da się przesadzić z jego ilością :) Nawet laik poradziłby sobie z nałożeniem go na skórę. Puder można nakładać zarówno na całą twarz, do wykończenia makijażu, jak i na wybrane partie (kości policzkowe, nos, pod łukiem brwiowym). Ja wybieram zazwyczaj drugą opcję, ze względu na to, że jestem posiadaczką cery mieszanej i lubię się nadmiernie świecić. 


Efekt? Delikatne, subtelne rozświetlenie i optyczne wygładzenie cery. Star Glow wygląda na mojej skórze naprawdę bardzo ładnie i przyznam, że polubiłam go od pierwszego użycia. Według mnie nie widać w nim żadnego brokatu - drobinki są mikroskopijnej wielkości, więc na skórze robi się ładna, odbijająca światło "tafla". Utrzymuje się spokojnie 6-8 godzin, potem efekt zaczyna słabnąć, ale nie wymaga poprawek w ciągu dnia :) 
Ja jestem z niego bardzo zadowolona, choć do tej pory raczej unikałam pudrów w kulkach. Te są tak neutralne, że nie wymagają precyzyjnej aplikacji i wiem, że nie zrobię sobie na twarzy plam. Idealne dla dziewczyn, które lubią efekt glow, nie mają idealnej cery (puder nie uwydatnia niedoskonałości jak typowe rozświetlacze) i nie są profesjonalnymi wizażystkami - kulki są łatwe w obsłudze.


Kulki, ze względu na swoją formę, są bardzo wydajne i nie wiem, kiedy je zużyję :) Na zdjęciu powyżej widać, jak zachowują się na mojej skórze (nałożone na kość policzkową). Choć z meteorytami Gerlę mają raczej mało wspólnego, nie zaszkodzi ich wypróbować na sobie. Tym bardziej, że są tanie i łatwo dostępne!

Jak Wam się podoba efekt? Co sądzicie o kulkach Star Glow? 


KONKURS z okazji miliona wyświetleń | Do wygrania zestaw kosmetyków

$
0
0
Nawet nie wiem kiedy licznik wyświetleń na blogu zaczął pokazywać siedem cyfr... Mówią, że pierwszy milion trzeba ukraść - ja nie ukradłam, zapracowałam sobie na niego sama :) A raczej Wy zapracowaliście, bo to dzięki Wam, moi drodzy czytelnicy, mój blog i ja osiągnęliśmy już tak wiele. Bez Was nie byłoby tylu postów, tylu komentarzy, tylu wyświetleń... Nie byłoby kanału na YouTube, strony na Facebooku i profilu na Instagramie :) Wczoraj wieczorem, wraz z podziękowaniami, obiecałam, że będę mieć dla Was niespodziankę - no i jest! Rozdanie, które miało pojawić się na walentynki, ale będzie już teraz, bo mam ku temu świetną okazję :)


Rzeczy, które możecie wygrać są nowe i nieużywane (z małym wyjątkiem zaznaczonym na liście poniżej), a fundatorem nagrody jestem ja :) Aby wziąć udział w konkursie, należy odpowiedzieć na pytanie "Co najchętniej czytasz na blogach kosmetycznych?" Chodzi mi o rodzaj wpisów - ulubieńcy, recenzje, makijaże, zakupy itd. Szukam inspiracji do dalszego rozwoju bloga i oczekuję, że podsuniecie mi jakieś ciekawe pomysły :) A w skład zestawu, który możecie wygrać, wchodzi: 



Lirene, Żurawinowy peeling cukrowy, 220 g
Enklare, Regenerujące serum do twarzy All For You, 30 ml
PUPA, Zestaw pomadek do ust Pupa Cat 002
Bielenda, Balsam do ust ponętna śliwka
Neauty Minerals, Cień mineralny Acorn Cap
Amilie Minerals, Róż mineralny Apple Blossom
Paleta cieni Lovely Dark Nude
Kobo, Pomadki Matte Liquid Lipstick, kolory 401 i 402 (zeswatchowane na dłoni)
Lakiery My Secret Gel Effect, kolory 257 i 258
Lakier Balneokosmetyki for Nails
Astor, Tusz do rzęs Lovely Doll
B.U., Woda perfumowana Heartbeat (raz psiknięta)

Jeśli liczba biorących udział w rozdaniu przekroczy 50 osób, do zestawu dorzucę kolejne produkty - zapraszajcie znajomych i dzielcie się informacją o rozdaniu na Facebooku! :) 



Żeby wziąć udział w rozdaniu, należy publicznie obserwować blog Kosmetyczne Sekrety i zostawić pod tym postem komentarz według wzoru:


Obserwuję jako:
Odpowiedź na pytanie:
Mój adres e-mail: 

Zwycięzcę wybiorę w ciągu 5 dni od daty zakończenia konkursu, a o wygranej powiadomię drogą mailową. Powodzenia!! :)


Nowa seria Pharmaceris T H₂O₂ z nadtlenkiem wodoru

$
0
0
Dzisiejszy post skierowany jest głównie do tych z Was, które borykają się z trądzikiem. Ja niestety, choć dawno jestem po dwudziestce, nadal nie wyleczyłam swojej twarzy w 100% i chociaż jest już dużo lepiej, to i tak ciągle testuję nowe kosmetyki, które mają poprawić stan mojej cery i załagodzić objawy trądziku. Jakiś czas temu na rynku pojawiły się dwa nowe dermokosmetyki Pharmaceris T, w których głównym składnikiem aktywnym jest nadtlenek wodoru, czyli tytułowy H₂O₂. Molekularna formuła kremu i żelu miała sprawić, że moja cera będzie gładka, a wszelkie zmiany krostkowo-grudkowe będą się szybciej goić.  


Zarówno krem, jak i żel punktowy zamknięte są w metalowych tubkach - takich, jak tanie, męskie kremy do golenia :) Nie wyglądają zbyt elegancko, ale przypuszczam, że to ze względu na skład i działanie. Nie szata zdobi człowieka, tak samo nie opakowanie świadczy o dobrych właściwościach kosmetyku, więc nie zniechęciło mnie to do testowania. Oba mają gęstą konsystencję i lekki, niedrażniący, ale "szpitalny" zapach. Żel jest przezroczysty, natomiast krem biały. 

Krem nakładałam codziennie wieczorem, na umytą, suchą twarz. Na to jeszcze żel punktowy, na pojedyncze wypryski - tak kładłam się spać. Czasem, gdy nie szłam do pracy, bądź miałam więcej czasu wolnego, używałam duetu kosmetyków w ten sam sposób, ale również w ciągu dnia. 


Wspomniane H₂O₂ to nic innego jak woda utleniona, której antybakteryjne i przeciwzapalne właściwości znane są od dawien dawna. W związku z tym nie byłam zdziwiona, że krem i żel w kontakcie ze skórą wytwarzają delikatną pianę i przybierają białego koloru, a skóra lekko mnie piecze :) To oznaczało, że wytwarza się jakaś reakcja chemiczna i bakterie rzeczywiście są zabijane. Krem jednak po chwili się wchłaniał, a żel szybko zastygał, więc nie przeszkadzało mi to w aplikowaniu dermokosmetyków na skórę. 


Pierwsze efekty zauważyłam po około tygodniu stosowania. Cera rzeczywiście wydawała się gładsza, pory zwężone, a krostki i grudki, które miałam, szybciej znikały, bądź też stawały się mniej widoczne. Po ponad miesiącu kuracji mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ten duet naprawdę działa. Kremu zostało mi 2/3 tubki, natomiast żel punktowy jest już na wykończeniu, więc mógłby być dostępny w trochę większej pojemności - to moje jedyne zastrzeżenia. 

Jak wygląda moja cera po 6 tygodniach z serią H₂O₂? Wyprysków pojawia się zdecydowanie mniej, a te, które już są, szybko zasychają i nie robią tak dużych i widocznych blizn, jak wcześniej. Po prostu syfek zamienia się w strupek, a strupek odpada i zostaje po nim niewielki ślad :) Cera stała się gładsza, zdrowsza, nie jest już tak zaczerwieniona i podrażniona. Małe krostki znikają, duże szybciej się goją. Nie ruszyły się tylko moje zamknięte zaskórniki, ale one potrzebują cięższej broni, więc nie mam o to pretensji do kosmetyków Pharmaceris. To, co mi się podoba to fakt, że cera nie jest przesuszona. Owszem, rano mam lekkie uczucie ściągnięcia, ale dobry krem szybko je niweluje. Nie ma suchych skórek, nie ma łuszczenia. Ten krem po prostu leczy, w nieinwazyjny sposób :)


Podsumowując: w moim przypadku trądzik nie został wyleczony, a jedynie zaleczony. Chcę Wam jednak uświadomić, że trądziku u osób dorosłych nie pozbędziecie się jedynie przy pomocy kosmetyków :) Jeśli jednak nie macie tak ogromnych problemów z cerą, jak ja, krem i żel zdecydowanie mogą skutecznie poprawić jej stan. Krostki  szybciej będą się goić, a skóra stanie się gładsza. Duet z pewnością poradzi sobie ze zmniejszeniem wydzielania sebum, więc polubią się z nim również posiadacze cer tłustych, nie tylko trądzikowych. Pytajcie o nie w aptekach :)

Przypominam również o konkursie <KLIK>, w którym do wygrania są dwa zestawy kosmetyków. Bierzcie udział, bo naprawdę warto!

Ulubieńcy ostatnich miesięcy - ZIMA 2015/16

$
0
0
Czytając Wasze odpowiedzi na pytanie konkursowe (do końca tygodnia możecie zgłaszać się TUTAJ), uświadomiłam sobie, że zbyt rzadko robię posty z ulubieńcami :) Niektóre z blogerek piszą o swoich ulubionych kosmetykach co miesiąc, ale u mnie coś takiego nie miałoby racji bytu. Powody są dwa. Po pierwsze: nie każdego miesiąca znajduję produkty warte uwagi, takie, które wyróżniają się spośród innych i o których koniecznie muszę Wam napisać. Po drugie: moja pielęgnacja twarzy jest dość nudna i monotonna, bo z racji tego, że ciągle jeszcze przechodzę kurację izotretynoiną, muszę uważać na to, czego używam. 

Ale, ale! Obiecuję poprawę i postaram się chociaż raz na kilka miesięcy pokazać Wam kosmetyki, które skradły moje serce i zaskoczyły pozytywnym działaniem. Chciałam nagrać film z ulubieńcami, ale światło (a raczej jego brak) skłoniło mnie do tradycyjnej formy przekazu, czyli zdjęcia + krótkie recenzje. Może i wyszedł z tego tasiemiec, ale skoro lubicie oglądać i czytać o kosmetycznych perełkach, raczej nie będziecie się nudzić :)


Żeby było Wam łatwiej przebrnąć przez ten post, podzieliłam kosmetyki tematycznie. Zacznę od pielęgnacji twarzy, potem pielęgnacja włosów i ciała, a na końcu kolorówka. Jeśli chodzi o twarz, zimą skupiłam się na nawilżaniu, a także usuwaniu przebarwień i blizn potrądzikowych. Pojawiły się kwasy, dwa fajne kremy oraz serum z cytryną i bursztynem ;)


FARMONA, AmberRay, Multifunkcyjne serum rozjaśniające
Serum stosuję rano, pod krem i podkład. Moja skóra jest po nim tak gładziutka, że nie mogę przestać jej dotykać ;) Przebarwienia są troszkę jaśniejsze, ale nie wiem, na ile to zasługa tego serum, a na ile kwasów. Wiem jednak, że produkt dość przyzwoicie nawilża, wygładza i zmiękcza skórę, idealnie nadaje się pod makijaż, nie zapycha i nie powoduje podrażnień. 

VIANEK, Nawilżający krem pod oczy z ekstraktem z lnu
Gdy skończył się mój ulubieniec z Resibo, jego miejsce zajęła nowość na polskim rynku, którą znalazłam w jednym z ShinyBoxów. Krem będzie zbyt delikatny dla wymagającej skóry pod oczami, ale dla mnie jest idealny. Nawilża, wygładza, delikatnie redukuje cienie i opuchliznę, a korektor nałożony bezpośrednio na ten krem wygląda dobrze i nie zbiera się w załamaniach. 

DERMIKA, Hydralogic, Krem hydra-matujący
To nowość, która dopiero pojawia się w drogeriach. Co prawda krem przeznaczony jest dla Pań w wieku 30+, a mnie trochę do trzydziestki brakuje, ale ja ograniczenia wiekowe zawsze traktuję z przymrużeniem oka :) Fajny krem na dzień, z niezłym składem, z trochę wyższej półki cenowej. Moja cera bardzo się z nim polubiła, głównie ze względu na to, że głęboko i wyraźnie nawilża, a jednocześnie matuje. Jako posiadaczka skóry mieszanej, skłonnej do nadmiernego błyszczenia, jestem zadowolona z jego działania. 


NOREL, Mandelic Acid, Tonik żelowy z kwasem migdałowym
Hit blogosfery, który sprawdził się także i u mnie. Stosuję go nie tylko na twarz, ale także na dekolt i ramiona. Nie spodziewajcie się wielkiego łuszczenia, bo stężenie kwasu to tylko 6% - to kosmetyk bardziej nawilżająco - wygładzający. Radzi sobie z przebarwieniami, świetnie wygładza, przyspiesza gojenie się wyprysków, a nawet ruszył moje zamknięte zaskórniki, co uważam za wielki sukces :) Lubię go i myślę, że zostanie ze mną na dłużej. 

GLYSKINCARE, Gentle Cleanser, Delikatny płyn do mycia twarzy
Kremowy, jedwabisty, po prostu idealny w konsystencji kosmetyk, który delikatnie (jak sama nazwa wskazuje) oczyszcza cerę i przygotowuje ją do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Drogi, ale mega wydajny i tak świetny w swym działaniu, że jestem skłonna kupić sobie drugą butelkę :) Twarz po jego użyciu nie jest ściągnięta, a przyjemnie gładka i nawilżona. Zazwyczaj po jego użyciu nakładam krok drugi - emulsję z kwasem glikolowym i mam wrażenie, że skóra wtedy mniej szczypie. 


Jeśli chodzi o włosy, zimą przeprosiłam się z kosmetykami drogeryjnymi. I wcale tego nie żałuję :) W ulubieńcach znalazł się też suchy szampon, którego zużywam już trzecie opakowanie, a także maska, którą na początku chciałam wyrzucić do kosza...


OLIVOLIO, Maska do włosów z witaminami PP i H
Bogata, gęsta, zbita konsystencja i niezbyt przyjemny zapach - tyle mogłam o niej powiedzieć na początku użytkowania. Totalnie nie sprawdziła się na moich włosach latem. Wtedy robiła mi jeden wielki puch, utrudniała rozczesywanie i wcale, ale to wcale nie odżywiała. Teraz moje włosy po jej użyciu wyglądają jak z reklamy :) Idealna, lejąca, miękka, błyszcząca tafla. Cudo!

FARMONA, Herbal Care, Szampon dziegieć
Myślałam, że to będzie zwykły szampon, dobry do zmywania olejów i głębszego oczyszczania włosów. Myślałam, że będzie wymagał dobrej maski i jeszcze lepszego serum do końców, bo będzie mi robił siano na głowie. Myślałam, że się u mnie nie sprawdzi. O, jak bardzo się myliłam :) Jedyne, co mogę mu zarzucić, to niezbyt przyjemny zapach, ale tak pachną wszystkie kosmetyki z dziegciem. Świetnie oczyszcza, koi moją łojotokową skórę, przedłuża świeżość włosów i wcale nie wysusza. Dobry do codziennego, częstego stosowania.


BATISTE, Suchy szampon, Medium & Brunette
Odkąd wróciłam do naturalnego koloru włosów, ta wersja Batiste jest ze mną na co dzień. Zużywam już trzecie jego opakowanie i uważam, że jest lepszy od wersji bez koloru :) Ma chłodny odcień ciemnego blondu, nie bieli i nie odznacza się na włosach. Nie powoduje również swędzenia skóry, co w przypadku tradycyjnych Batiste niestety się zdarzało.

ELSEVE, Olejek w kremie
Pięknie pachnący balsam w kremie, która dobrze dociąża i wygładza niesforne końce. Traktuję go jako odżywkę bez spłukiwania, która ułatwi mi rozczesywanie i pomoże ułożyć fryzurę. Nie puszy włosów, nie obciąża, a w składzie ma naturalne olejki, które nawilżają i odżywiają włosy. 

DOVE Advanced, Serum Quench Absolute
Dość drogie jak na kosmetyk drogeryjny serum, przeznaczone do loków i fal, które idealnie wygładza i nawilża włosy, a dodatkowo podkreśla skręt. Nie mam co prawda włosów kręconych, tylko falowane, ale ten produkt sprawdza się u mnie świetnie. Fale/loki są elastyczne i sprężyste, a włosy gładkie i jedwabiście miękkie. Jak na serum, butelka ma dużą pojemność (100 ml), więc uważam, że taka inwestycja się opłaca ;)


ELFA PHARM, O'Herbal, Szampon i odżywka zwiększające objętość 
Nowości od Elfa Pharm w dużych, półlitrowych opakowaniach, z całkiem fajnymi składami :) Moja wersja zwiększająca objętość ma wyciąg z arniki, który jest główną substancją aktywną. Szampon dobrze oczyszcza, jednocześnie nadając objętości i nie wysuszając włosów, a odżywka wygładza i nawilża. Wydajne, niedrogie, świeżo pachnące. Jak dla mnie OK :)


W pielęgnacji ciała królowały złuszczające, gruboziarniste peelingi, a także nawilżające, bogate masła i kremy. Zazwyczaj w takim zestawieniu nie prezentowałam żadnych kosmetyków myjących, ale teraz trafiłam na prawdziwą perełkę - musicie się o niej dowiedzieć!


LIRENE, Beauty Collection, Peeling mango i kokos
Choć kokos z nazwy jest drobnoziarnisty, to uwierzcie mi, że drobinki są naprawdę duże i ostre - w końcu to sól :) Mocne i aromatyczne zdzieraki uwielbiam, a te spełniają swoją rolę. Usuwają martwy naskórek, nie podrażniają, nie wysuszają i nie rozpuszczają się w ekspresowym tempie. Są niedrogie i łatwo dostępne - to lubię! 

PHARMACERIS E, Emolientowy żel do mycia ciała
Kosmetyk apteczny, przeznaczony do skóry bardzo suchej. Jedyny żel pod prysznic, który głęboko, widocznie nawilża i zmiękcza, jednocześnie łagodząc podrażnienia. Po kąpieli z jego użyciem nie musiałam już używać żadnego balsamu, ani masła. Skóra jest mięciutka i gładka, jak po kąpieli w olejkach. Prawdziwe zbawienie podczas mrozów, gdy skóra jest odwodniona i mega przesuszona. Jedyne, co mi się nie podoba, to jego zapach. Na szczęście nie jest wyczuwalny po spłukaniu :)


OLIVOLIO, Masło do ciała z olejem arganowym
Tak, jak moje włosy nie dogadują się z arganem, tak ciało wprost przeciwnie. Pokochałam to zbite, gęste masło, którego potrzeba naprawdę niewiele do jednokrotnego użycia. Pachnie pięknie - orientalnie, aromatycznie, naturalnie. Wchłania się błyskawicznie, pozostawiając skórę odżywioną, ukojoną i głęboko nawilżoną. Idealne właśnie teraz, zimą, bo na lato może być za ciężkie i pozostawiać lepką warstwę. Pełna recenzja pojawi się na blogu niebawem :)

EVREE, Instant Help, Krem ratunek dla rąk
Kolejny hit od Evree, który mogę polecić każdej kobiecie dbającej o swoje dłonie. Teraz, gdy w pracy mam kontakt z chemią, moja skóra dłoni jest w stanie opłakanym. W połączeniu z mrozami dochodzi jeszcze uczucie szorstkości i pękanie. Instant Help poradził sobie z tym problemem w ciągu paru dni. Nawilża, łagodzi podrażnienia, uczucie ściągnięcia i szczypania, a w dodatku ładnie pachnie i ma bogaty skład.


Na koniec oczywiście kategoria najczęściej obfitująca w ulubieńców, czyli kolorówka :) Zimą mój makijaż opierał się na mocniejszym tuszowaniu rzęs, rozświetleniu cery, lekkich podkładach i ciemnych, matowych ustach. 


MAYBELLINE, Master Ink, Eyeliner w pędzelku
Tak się przyzwyczaiłam do pisaków, że już prawie zapomniałam o linerach w pędzelku. Pisakami łatwiej było mi się obsłużyć, dopóki nie trafiła do mnie nowość od Maybelline. Głęboka, smolista czerń, precyzyjny pędzelek, świetna trwałość i błyszcząca formuła sprawiły, że pisaki poszły w odstawkę :P Bardzo łatwo namalować nim równe kreski, które szybko zasychają i nie odbijają się na górnej powiece. 

FLOSLEK, Serum do rzęs Revive Lashes
Nie wiedziałam do jakiej kategorii je wrzucić, więc wylądowało tu :P Ostatnią odżywką, jakiej używałam, była ta z Realash, która skończyła mi się w maju. Do końca roku rzęsy jako tako się trzymały, ale z początkiem stycznia zaczęły wypadać. Revive Lashes zaczęło działać bardzo szybko - wypadanie ustało już po kilku użyciach, a teraz widać, że włoski są dłuższe i powoli się zagęszczają. Jak za tę cenę, naprawdę warto.

GOLDEN ROSE, Matte Lipstick Crayon
Kredki GR to prawdziwy hit ostatnich miesięcy. Bardziej kremowe od matowych pomadek tej firmy, świetnie napigmentowane i równie trwałe. Łatwiej wykonać nimi precyzyjny makijaż ust, nie wysuszają tak bardzo warg, a efekt, jaki osiągamy dzięki nim jest po prostu piękny :) Posiadam obecnie trzy kolory: 02. 11 i 13. 

KOBO, Matte Lips
Te szminki skradły moje serce głównie ze względu na śliczne, kobiece opakowania. Jakościowo również są niczego sobie - utrzymują się spokojnie kilka godzin, a gama kolorystyczna jest powalająca. Pokazywałam je na blogu w TYM poście i również się nimi zachwycałyście ;) Moimi faworytami są oczywiście Nicea i Croix, choć teraz w użyciu jest już cała szóstka.


NEAUTY MINERALS, Mineralny podkład kryjący
Nowa formuła podkładu zdecydowanie przypadła mi do gustu. Krycie jest porównywalne do Revlona CS, więc warto przyjrzeć mu się bliżej, bo jest na pewno lżejszy i zdrowszy dla skóry :) Mógłby tylko matować na dłużej, ale nie taka jego rola, więc przymykam oko.

LIRENE, Krem BB Master Blur
Kryje średnio, ale tak idealnie wygładza i matuje skórę, że jestem w nim zakochana. Jeśli potrzebuję większego krycia, bo moja cera ma gorszy okres, traktuję go jako bazę pod makijaż i również w tej roli sprawdza się świetnie :) Nie zapycha, nie wysusza, nie powoduje nadmiernego przetłuszczania się skóry. Jeśli nie macie większych problemów ze skórą, da Wam efekt photoshopa.

LIRENE, No Mask, Płynny fluid + serum
Tak, jak wyżej - krycie średnie, ale jego właściwości pielęgnacyjne sprawiły, że bardzo go polubiłam. Wygładza, nawilża, delikatnie matuje, idealnie dopasowuje się do naturalnego kolorytu cery, a gdy potrzebujemy większego zamaskowania niedoskonałości, wystarczy dodać drugą warstwę i lekko przypudrować. Przeszkadza mi tylko to, że jest bardzo rzadki, bo czasem lubi mi się wylać "przypadkowo" na spodnie... :D

WIBO, Star Glow
Polska wersja słynnych meteorytów Guerlain, która u mnie świetnie sprawdza się jako rozświetlacz. Efekt, jaki daje jest naprawdę bardzo delikatny, ale nie ma nic wspólnego z chamskim brokatem. Ładna, chłodna, jednolita, odbijająca światło tafla :)


SENSIQUE, Long Lashes
Tusz do rzęs, który ma świetną szczoteczkę i moim zdaniem to właśnie ona "robi robotę". Z jednej strony ma grzebyk rozdzielający i wyczesujący nadmiar kosmetyku, a z drugiej krótkie ząbki, docierające do najmniejszych i niewidocznych gołym okiem rzęs. Wydłuża, pogrubia i ładnie podkreśla, a przy odrobinie wysiłku możemy sobie wyczarować teatralny efekt :) Nie osypuje się i nie kruszy, a jedynie po całym dniu lekko odbija na górnej powiece. Można mu to wybaczyć, biorąc pod uwagę niską cenę.

RIMMEL, Super Curler
Po nim spodziewałam się zdecydowanie czegoś więcej. Przyzwyczajona do efektu miliona rzęs, jaki daje mi zielony kolega opisany niżej, na początku byłam rozczarowana tuszem Rimmela. Miał zastąpić zalotkę, a efekt podkręcenia jest bardzo delikatny. W ogóle efekt jest bardzo delikatny, więc nadaje się do codziennego makijażu typu "make up no make up". Taki wiecie, niby jest, ale go nie ma :D Mimo, że na początku trochę ponarzekałam, bardzo go polubiłam. Z biegiem czasu nauczyłam się z nim pracować tak, że rzęsy naprawdę wyglądały dobrze - wydłużone, podkręcone i pogrubione. 

L'OREAL, Volume Million Lashes Feline
Cudo nad cudami! Używam go od listopada i mimo, że tuszu w opakowaniu są resztki, rzęsy nim pomalowane wyglądają jak sztuczne. Podkręcona szczoteczka i olejkowa formuła sprawia, że włoski wcale nie są posklejane, a wręcz przeciwnie. Jak się postaram, to zrobię tak, że porozdzielam nim wszystkie rzęsy - wtedy mam prawdziwy wachlarz :) Nie pasuje mi w nim tylko cena regularna - mógłby być jednak tańszy.

Uff... Dobrnęliśmy do końca :) Znacie którychś z moich ulubieńców? Używacie ich? Które kosmetyki sprawdziły się u Was, a które okazały się bublami? 


Viewing all 98 articles
Browse latest View live